👯 Gra O Tron Karmienie Piersią

Hafija to jedna z wielu wersji tego imienia. Z wykształcenia jestem specjalistą z zakresu komunikacji społecznej i PR oraz dyplomowanym Promotorem Karmienia Piersią. Od ponad 11 lat prowadzę największe kompendium wiedzy o karmieniu piersią. Co roku prowadzę warsztaty a udział w nich bierze kilkaset rodziców rocznie.
No właśnie, kiedy? Mnie osobiście się nigdy nie spieszyło do odpieluchowania Pierworodnej. Odkładałam to jak mogłam aż w końcu nadejszedł kwiecień przed majem w którym miał narodzić się Drugorodny i stwierdziłam, że czas najwyższy młodą zaznajomić z tronem bo przy noworodzie to już nie da rady. O dziwo poszło nam to sprawnie, zgrabnie i zajęło mniej niż tydzień. Mała miała wtedy 26 miesięcy. Zaznaczam przy tym, że nasze odpieluchowanie i cały ten post dotyczy wyłącznie korzystania z toalety w ciągu dnia. Odpieluchowanie nocne to inna bajka i my ciągle w tej kwestii tkwimy w pieluchach. Tyle w kategorii prywatne życie blogera. W kategorii nauka wielu badań nad nocnikiem nie ma. Zważywszy na to, że odpieluchowanie jest krokiem milowym ku samodzielności huncwota to trochę dziwi, ale umysł rozjaśniła mi lektura fenomenalnej publikacji w której niczym byk stoi „odpieluchowanie zdrowych dzieci nie jest tematem, który pasjonuje naukowców” [1]. I faktycznie nie ma się naukowcom co dziwić – zdecydowanie fajniej jest móc na pytanie o to czym się zajmujesz w pracy odpowiedzieć „szukam lekarstwa na raka” niż „a wiesz patrzę jak dzieci korzystają z nocnika”. Niestety zainteresowania naukowców to jedno, a zainteresowania rodziców to drugie więc cześć i chwała tym badaczom, którzy zdecydowali się temat zagłębić bo dzięki nim wiemy więcej. Uczcijmy ich tabliczką czekolady! Co zatem wiemy? Wiemy na pewno, że od lat podnosi się średnia wieku w jakim rozpoczynamy odpieluchowanie. W latach 40-tych średnia przypadała na 18 miesięcy [2], a obecnie jest to średnio 21-36 miesięcy przy czym trzeba pamiętać, że w różnych kulturach jest… różnie. Co zresztą trochę miesza w badaniach i utrudnia generalizowanie. Zacznijmy zatem od wciąż dosyć popularnego w kulturach wschodnich i pierwotnych wczesnego odpieluchowania do którego zaliczamy również odpieluchowanie niemowlaka. Wczesny trening czystości cieszy się w naszym kręgu kulturowym raczej złą sławą – zwłaszcza wśród rodziców, którzy objęli jako filozofię wychowawczą podążanie za dzieckiem. Przyznaję, że sama byłam absolutnie przekonana, że wczesny trening jest złem wcielonym. Niemniej biorąc pod uwagę historię naszego gatunku negatywne konsekwencje wczesnego, niebrutalnego odpieluchowania są raczej nielogiczne. Z drugiej strony musimy pamiętać, że nasze obecne nawyki żywieniowe różnią się dość drastycznie od tych jakie mieli nasi przodkowie tysiąc, sto czy nawet 50 lat temu co też może mieć wpływ na ewentualne konsekwencje wczesnego odpieluchowania – szczególnie w kwestii zaparć. To są jednak tylko moje luźne dywagacje bo nie udało mi się znaleźć żadnego badania, które analizowałoby odpieluchowanie niemowląt w naszym kręgu kulturowym, więc w tej kwestii wymądrzać się nie będę. Nadmienię tylko, że być może obecna, zła sława wczesnego treningu czystości ma swoje źródła w okresach historii w których praktykowano bardzo agresywne i brutalne metody odpieluchowania. By się o tym przekonać wystarczy zajrzeć do amerykańskich zaleceń z lat 30-tych ubiegłego wieku, które głosiły, że odpieluchowanie winno zakończyć się między 6 a 8 miesiącem życia berbecia, a trening polegał na wsadzaniu kawałków mydła do odbytu by wymusić na dziecku defekację w momencie w którym było sadzane na nocnik. Mniemam, że domyślicie się jak tragiczne w skutkach były te rekomendacje. W kulturach praktykujących wczesny trening czystości nie stosuje się oczywiście tak drastycznych metod. Wszystko przebiega łagodnie (bez kar!) i wiąże się ze sporym nakładem pracy ze strony rodzica. Niemniej w naszym kręgu kulturowym, przede wszystkim ze względu na łatwy i powszechny dostęp do pampersów (pomnik dla ich wynalazcy) znakomita większość rodziców czeka z odpieluchowaniem do czasu aż dziecko będzie gotowe, zastanawiając się przy tym kiedy ten moment nastąpi. Niestety na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi bowiem sam wiek nie jest dobrym kryterium do wyznaczenia gotowości dziecka. Obecnie badacze skłaniają się ku temu by wstrzymać się do momentu w którym dziecko zacznie wykazywać tzw. oznaki gotowości. Oznaki te są silnie związane z osiąganiem kolejnych etapów rozwojowych i dotyczą na przykład tego, że dziecko: – potrafi naśladować nasze zachowanie – stabilnie siedzi bez naszej pomocy i potrafi chodzić – mówi NIE manifestując swoją niezależność (z tym chyba żadne dziecko nie ma problemu haha) – rozumie i wykonuje proste polecenia (z tym chyba każde dziecko ma problem 😉 – rozumie słowa związane z treningiem czystości (nocnik, siku, kupa itp.) – interesuje się tym jakże pasjonującym tematem (na przykład lezie za Tobą do toalety) i wyraża chęć współpracy przy treningu – ma suchą pieluchę po dziennej drzemce lub co najmniej przez 2 godziny – jego mimika, postawa lub zachowanie zmienia gdy chce mu się siku/kupę (np. ściskanie nóżek przed sikaniem albo chowanie się za łóżko/kanapę/meble przy dwójeczce) – sygnalizuje, że zrobiło siku/kupę do pieluszki i chce by go przewinąć (to był krok który u nas był bardzo wyraźny przed odpieluchowaniem – wcześniej małej było wszystko jedno czy ma coś w pieluszce czy nie a potem ni stąd ni zowąd zaczęło jej to przeszkadzać). – umie się samo rozebrać/ubrać przed/po skorzystaniu z nocnika – u nas ten etap dopiero od niedawna – w ciągu dnia odkłada rzeczy na swoje miejsce (haha tu umarłam bo gdyby moi teściowie kierowali się tym kryterium to Wirgiliusz do dziś chodziłby w pieluchach…) Ta lista jest nieco dłuższa, ale wam oszczędzę bo prawda jest taka, że ani wśród badaczy (pamiętajcie, że oni wolą szukać likarstwa na raka) ani wśród ekspertów od nocnika nie ma konsensusu co do tego, które z tych oznak są najważniejsze albo ile z nich musimy zaobserwować u dziecka by rozpocząć proces pożegnania z pieluchą. Gdy 3 lata temu naukowcy zebrali wszystkie 21 oznak gotowości przytaczane w publikacjach naukowych z ostatnich 60-ciu lat, a następnie porównali je z tabelami rozwojowymi wyszło im, że w zależności od tego, które oznaki uznamy za kluczowe i jak wiele z nich weźmiemy pod uwagę to okaże się, że najlepszym momentem na rozpoczęcie odpieluchowania będzie każdy moment od 1 do 36 miesiąca życia dziecka [3]. Zważcie jednak na słowo-klucz, czyli rozpoczęcie. Rozpoczęcie nie oznacza zakończenia, a cały proces może trwać miesiącami. Z amerykańskich danych wynika zresztą, że zaledwie 40-60% dzieci kończy trening czystości do 36 miesiąca życia [4] – przy czym to są dane sprzed 11 lat więc sądzę, że ten odsetek jest teraz jeszcze mniejszy. Jak widzicie na podstawie samych danych naukowych nie możemy wyznaczyć jednego magicznego momentu, który będzie właściwy dla każdego dziecka. Ba! Czasem zdania ekspertów wzajemnie się wykluczają – znajdziecie wśród nich gorących orędowników odpieluchowania w niemowlęctwie, a także takich którzy twierdzą, że odpieluchowanie PO ukończeniu trzeciego roku życia może nieść ze sobą negatywne konsekwencje [5, 6], jak i takich którzy twierdzą, że odpieluchowanie PRZED ukończeniem trzeciego roku życia może mieć negatywne konsekwencje [7]. Według mnie najrozsądniej do sprawy podchodzi Amerykańskie Stowarzyszenie Pediatrów (AAP), którego zalecenia mówią, że dzieci mogą zacząć wykazywać gotowość do odpieluchowania w wieku 18-24 miesięcy i właśnie wtedy najlepiej zacząć malucha powoli zaznajamiać z tematem. AAP zastrzega przy tym, że nie wszystkie dzieci będą gotowe właśnie w tym czasie i trzeba się po prostu wsłuchać w dziecko. I to wsłuchanie się jest chyba kluczem do sukcesu. Autor jednej z publikacji naukowych na temat treningu czystości konkluduje zresztą cały artykuł zdaniem „trening czystości powinien zacząć się wtedy gdy zarówno dziecko, jak i rodzic chcą i są w stanie w tym treningu uczestniczyć” [8]. Jeżeli już znajdziecie się w tym momencie to weźcie także pod uwagę to w czym wyjątkowo zgadzają się wszyscy eksperci – dziecko w momencie rozpoczęcia odpieluchowania powinno być zdrowe, wyrażać chęć i zainteresowanie tematem i znajdować się w bezpiecznym punkcie żywota tzn. nie powinno się w życiu dziecka dziać nic nowego – żadne przeprowadzki ani narodziny rodzeństwa nie wchodzą w grę. Podsumowując – nie ustalono jednego magicznego momentu, który byłby najlepszy na odpieluchowanie – w związku z tym to Wy musicie stać się ekspertami od tego kiedy rozpocząć ten proces u waszego dziecka. Póki co wydaje się, że większe znaczenie dla ewentualnych negatywnych konsekwencji procesu może mieć użyta przez was metoda treningu (o tym za tydzień), a nie czas jego rozpoczęcia. W ramach ciekawostki dodam tylko, że szybszemu odpieluchowaniu sprzyjają płeć żeńska, bycie przedstawicielem rasy innej niż biała, posiadanie starszego rodzeństwa i… duża pojemność pęcherza. Zdjęcie – ps. jakby ktoś miał wątpliwości to powyższe dane mają jedynie wartość informacyjną i w żadnym razie nie mogą zastąpić porady medycznej ani żadnej innej. W razie wątpliwości uderzajcie do pediatry berbecia – on powinien rozwiać wszystkie wątpliwości.
Gra o tron: Sezon 6. 2016-04-24. W szóstym sezonie serialu „Gra o tron” nadal toczona jest walka o władzę nad siedmioma królestwami Westeros. Cersei staje przed nowymi wyzwaniami, próbując utrzymać władzę w Królewskiej Przystani, a po drugiej stronie morza Daenerys musi zmierzyć się z problemami związanymi z rządzeniem Meereen
Alexandra_Black EBooki George Martin Użytkownik Alexandra_Black wgrał ten materiał 4 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 638 osób, 272 z nich pobrało i opinie (0)Transkrypt ( 25 z dostępnych 574 stron) STRONA 4George R. R. Martin Gra o tron A Game of Thrones Tłumaczył: Paweł Kruk Wydanie oryginalne: 1996 Wydanie polskie: 1998 STRONA 5dla Melindy Prolog – Powinniśmy wracać – nalegał Gared, kiedy las zaczął pogrążać się w mroku. – Dzicy nie żyją. – Czyżbyś bał się zmarłych? – spytał ser Waymar Royce z cieniem uśmiechu na ustach. Gared nie dał się sprowokować. Był mężczyzną w sile wieku, skończył pięćdziesiąt lat i widział już niejedno paniątko; większość z nich przychodziła i odchodziła. – Zmarli to zmarli – powiedział. – Nic nam do nich. – Czy oni rzeczywiście nie żyją? – dopytywał się Royce. – Jakie mamy dowody? – Will ich widział – powiedział Gared. – Jeśli on twierdzi, że oni nie żyją, to ja mu wierzę. Will domyślał się już wcześniej, że prędzej czy później wciągną go do swojej kłótni. Pragnął jednak, by nastąpiło to później. – Moja matka opowiadała mi, że zmarli nie mają głosu – wtrącił. – Moja niańka mówiła to samo, Will – odpowiedział Royce. – Nie wierz w nic, co ci opowiadają przy piersi. Istnieją rzeczy, których można się nauczyć nawet od zmarłych. – Jego głos odbił się echem w pogrążającym się w mroku lesie. – Przed nami długa droga – zauważył Gared. – Osiem dni, może dziewięć, a już zapada noc. Ser Waymar zerknął na niego obojętnie. – Codziennie zapada mniej więcej o tej samej porze. Gared, czyżbyś bał się ciemności? Will widział ściągnięte usta Gareda i błyski gniewu w jego oczach schowanych pod czarnym kapturem grubego płaszcza. Od czterdziestu lat Gared służył w Nocnej Straży i nie przywykł, by traktowano go lekceważąco. Ale nie tylko o to chodziło. Will wyczuwał jeszcze coś pod zranioną dumą starca. Można było to wyczuć niemal namacalnie; nerwowe napięcie graniczące ze strachem. Will podzielał jego niepokój. Od czterech lat służył na Murze. Kiedy po raz pierwszy wysłano go na zewnątrz, w jednej chwili przypomniał sobie wszystkie dawne opowieści, że STRONA 6aż go zemdliło. Później wydawało mu się to śmieszne. Teraz miał już za sobą ze sto wypraw i niestraszne mu było ciemne odludzie. W ten sposób południowcy nazywali nawiedzany las. Tak było aż do dzisiaj, ponieważ tego wieczoru było inaczej. Opadająca na las ciemność sprawiała, że czuł dreszcz na całym ciele. Przez dziewięć dni jechali na północ, potem na północny zachód i znowu na północ. Oddalali się coraz bardziej od Muru w pogoni za bandą dzikich grabieżców. Każdy kolejny dzień stawał się bardziej nieznośny od poprzedniego. Dzisiejszy okazał się najgorszy ze wszystkich. Liście szeleściły niczym żywe stworzenia, poruszane wiejącym z północy zimnym wiatrem. Przez cały dzień Will miał wrażenie, że coś ich obserwuje, coś zimnego i nieustępliwego, co z pewnością nie darzyło go sympatią. Gared podzielał jego odczucia. Will pragnął, by jak najszybciej popędzili i schronili się za bezpiecznym Murem, lecz nie mógł tego powiedzieć swojemu dowódcy. A już na pewno nie takiemu dowódcy. Ser Waymar Royce był najmłodszym synem starego rodu posiadającego zbyt wielu przodków. Był przystojnym, osiemnastoletnim mężczyzną o szarych oczach i niezwykle szczupłej sylwetce. Rycerz patrzył z góry ze swojego czarnego rumaka na Willa i Gareda, którzy jechali na drobniejszych koniach. Ubrany był w czarne skórzane buty, czarne wełniane spodnie, czarne rękawice z kreciej skóry i wspaniały płaszcz, który stanowiła czarna lśniąca kolczuga nałożona na warstwy czarnej wełny i garbowanej skóry. Ser Waymar służył w Nocnej Straży od niespełna pół roku, lecz nie można było powiedzieć, że nie przygotował się do swojego zajęcia. Przynajmniej jeśli chodzi o stroje. Szczególnego blasku dodawał mu jego płaszcz: czarny jak noc, gruby i miękki niczym grzech. – Założę się, że sam ich wszystkich pozabijał – mówił wcześniej Gared do swoich towarzyszy przy winie. – Pewnie poukręcał im głowy nasz dzielny wojownik. – Roześmiali się razem z nim. Trudno jest przyjmować rozkazy od człowieka, z którego śmiejesz się za jego plecami, pomyślał Will, dygocąc na grzbiecie swojego konia. Gared pewnie czuł to samo. – Mormont powiedział, że mamy ich wytropić, i tak zrobiliśmy – odezwał się głośno Gared. – Nie żyją. Nie będą nas więcej niepokoić. Przed nami ciężka droga. Nie podoba mi się ta pogoda. Jeśli spadnie śnieg, powrotna podróż może potrwać nawet i dwa tygodnie, a śnieg to najmniejsze zło, jakiego należy oczekiwać. Mój panie, czy widziałeś kiedyś lodową burzę? Młody rycerz wydawał się nie zwracać na niego uwagi. Wpatrywał się w zmrok z miną na wpół znudzoną, na wpół roztargnioną, dobrze znaną jego podwładnym. Will jeździł z nim wystarczająco długo, by nauczyć się, że w takiej chwili lepiej mu nie przerywać. – Will, opowiedz mi jeszcze raz, co widziałeś. Dokładnie, niczego nie opuszczaj. Przed wstąpieniem do Nocnej Straży Will był myśliwym. A dokładniej mówiąc, kłusownikiem. Wolni Mallistera przyłapali go na gorącym uczynku w lesie swojego pana, jak ściągał skórę z kozła, tak więc miał do wyboru: przywdziać czarny strój albo stracić rękę. STRONA 7Nikt nie potrafił poruszać się po lesie równie cicho jak Will, o czym szybko przekonali się jego czarni bracia. – Obóz znajduje się dwie mile stąd, tuż za wzgórzem, nad strumieniem – powiedział Will. – Podkradłem się najbliżej, jak tylko mogłem. Jest ich ośmioro, mężczyźni i kobiety. Dzieci nie widziałem. Postawili szałas przy skale. Śnieg prawie całkiem go przykrył, ale ja zauważyłem. Nie palili ognia, lecz wyraźnie widziałem palenisko. Nikt się nie poruszył. Długo ich obserwowałem. Żywi nie wytrzymaliby tak długo, nie poruszając się. – Widziałeś krew? – Nie – przyznał Will. – A jakąś broń? – Miecze i łuki. Jeden z nich miał topór. Wyglądał na ciężki, z podwójnym ostrzem. Okrutna broń. Leżał na ziemi, tuż przy jego ręce. – Zwróciłeś uwagę na ułożenie ciał? Will wzruszył ramionami. – Dwoje z nich siedzi pod skałą, a pozostali leżą na ziemi. Jak zabici. – Albo pogrążeni we śnie – zauważył Royce. – Zabici – upierał się Will. – Na drzewie, wśród gałęzi, dostrzegłem kobietę. Pewnie stała na straży. – Uśmiechnął się słabo. – Pilnowałem się, żeby mnie nie zobaczyła. Ona także się nie poruszała. – Nie potrafił opanować drżenia. – Masz dreszcze? – spytał Royce. – Trochę – mruknął Will. – To z zimna, panie. Młody rycerz zwrócił się w stronę siwego rycerza. Ścięte mrozem liście zaszeptały dookoła, a rumak Royce’a skoczył niespokojnie. – Gared, jak myślisz, co ich mogło zabić? – spytał obojętnym głosem ser Waymar. Otulił się szczelniej swoim długim czarnym płaszczem. – Chłód – odpowiedział Gared zdecydowanym głosem. – Zeszłej i poprzedniej zimy, kiedy byłem jeszcze prawie chłopcem, widziałem, jak ludzie zamarzali z zimna. Ludzie opowiadają o zaspach głębokich na czterdzieści stóp i o wiejącym z północy lodowatym wietrze, lecz prawdziwym wrogiem jest chłód. Skrada się ciszej niż Will; najpierw trzęsiesz się, dzwonisz zębami i tupiesz, marząc o grzanym winie i miłym ognisku. Potem chłód przenika cię, wypełnia twoje ciało i nie masz już siły z nim walczyć. Łatwiej jest po prostu usiąść albo położyć się spać. Podobno na końcu nie czujesz bólu. Słabniesz i ogarnia cię senność; wszystko zamazuje się i czujesz, jakbyś tonął w morzu ciepłego mleka. Ogarnia cię błogi spokój. – Cóż za wymowność – zauważył ser Waymar. – Nie podejrzewałem cię o coś takiego. – Paniczyku, ja zaznałem podobnego chłodu. – Gared ściągnął z głowy kaptur, odkrywając okaleczone miejsca, w których kiedyś miał uszy. – Uszy, trzy palce u nóg i mały palec lewej dłoni. Miałem szczęście. Mój brat zamarzł na warcie z uśmiechem na ustach. STRONA 8Ser Waymar wzruszył ramionami. – Powinieneś się cieplej ubierać, Gared. Gared rzucił młodemu rycerzowi gniewne spojrzenie, a blizny wokół otworów po uszach, które obciął mu maester Aemon, zaogniły się od gniewu. – Zobaczymy jak ciepło się ubierzesz, kiedy przyjdzie zima. – Nasunął na głowę kaptur i wtulił głowę między ramiona, pogrążając się w ponurym milczeniu. – Skoro Gared twierdzi, że to zimno... – zaczął Will. – Will, pełniłeś warty w zeszłym tygodniu? – Tak, panie. – Przecież nie było tygodnia, żeby nie wychodził na kilkanaście cholernych wart. Do czego on zmierzał? – Jaki był wtedy Mur? – Wilgotny, kapało – odpowiedział Will, marszcząc czoło. Teraz zrozumiał, o co chodzi rycerzowi. – Nie mogli zamarznąć, skoro Mur był wilgotny. Nie było jeszcze aż tak zimno. Royce mu przytaknął. – Bystry chłopak. W zeszłym tygodniu mieliśmy trochę przymrozków, trochę też popadał śnieg, ale z pewnością nie nadeszły jeszcze mrozy, które by zabiły ośmioro dorosłych ludzi. Ludzi ubranych w skóry i futra, mających schronienie i możliwość rozpalenia ogniska. – Rycerz uśmiechał się pewny siebie. – Will, zaprowadź nas tam. Chcę zobaczyć tych nieżywych na własne oczy. Teraz już nie było rady. Został wydany rozkaz, a honor nakazywał go wypełnić. Will jechał na przedzie; jego kudłaty, drobny wierzchowiec stąpał ostrożnie przez splątane zarośla. Poprzedniej nocy spadł niewielki śnieg i przykrył kamienie, korzenie i zagłębienia czyhające na nieostrożnych jeźdźców. Za nim podążał ser Waymar Royce na swoim ogromnym czarnym rumaku, który prychał niecierpliwie. Nie był to najlepszy koń na pościg, tylko kto powie o tym paniątku. Za nim jechał Gared. Stary rycerz mruczał do siebie pod nosem w czasie jazdy. Zapadał coraz większy zmrok. Bezchmurne niebo przybrało kolor ciemnej purpury, barwę dawnego siniaka, a potem sczerniało. Ukazały się pierwsze gwiazdy, półksiężyc. Źródła światła, które ucieszyły Willa. – Możemy jechać szybciej – powiedział Royce, kiedy ujrzeli całą tarczę księżyca. – Nie na tym koniu – odparł Will. Strach sprawiał, że stawał się zuchwały. – Może pojedziesz przodem, mój panie. Ser Waymar Royce nie raczył odpowiedzieć. Gdzieś w głębi lasu rozległo się wycie wilka. Will zatrzymał konia pod wykrzywionym starym grabem i zsiadł z niego. – Dlaczego się zatrzymujesz? – spytał ser Waymar. – Lepiej będzie, jeśli dalej pójdziemy pieszo. To już za tamtym wzgórzem. Royce siedział przez chwilę nieruchomo ze wzrokiem utkwionym w dal. Zimny wiatr zaszeptał w koronach drzew. Jego obszerny czarny płaszcz poruszył się, jakby ożył na moment. STRONA 9– Coś mi się tutaj nie podoba – mruknął Gared. Młody rycerz posłał mu szyderczy uśmiech. – Niby co? – Nie czujesz? – spytał Gared. – Posłuchaj ciemności. Will domyślał się, o co chodzi Garedowi. W ciągu czterech lat służby w Nocnej Straży nie bał się tak bardzo ani razu. Co to było? – Wiatr. Szeleszczące liście. Wilk. Gared, czego boisz się najbardziej? – Nie doczekawszy się odpowiedzi, Royce zsunął się zgrabnie z siodła. Przywiązał mocno wierzchowca do gałęzi zwieszającego się konaru z dala od pozostałych koni i wyciągnął z pochwy swój długi miecz. Na jego rękojeści zalśniły klejnoty, a promienie księżycowego blasku ześliznęły się po jego ostrzu. Wspaniały miecz, wykuty w zamkowej kuźni, nowy, sądząc z wyglądu. Will podejrzewał, że jeszcze nigdy nikt nie zamachnął się nim w porywie gniewu. – Drzewa rosną tutaj bardzo gęsto – ostrzegł go Will. – Twój miecz, panie, może się zaplątać. Lepszy będzie nóż. – Jeśli będę potrzebował rady, zwrócę się do ciebie – odpowiedział młody lord. – Gared, zostań tutaj i pilnuj koni. Gared zsiadając z konia, rzekł: – Zajmę się ogniskiem. – Jaki z ciebie stary głupiec! Jeśli w lesie czają się wrogowie, to ogień jest ostatnią rzeczą, jakiej nam trzeba. – Istnieją wrogowie, których można odpędzić ogniem – powiedział Gared. – Niedźwiedzie, wilki i... inne istoty. – Żadnego ognia. – Ser Waymar zacisnął usta. Kaptur skrywał twarz Gareda, lecz mimo to Will dostrzegł błysk w jego oczach, kiedy spojrzał na starego rycerza. Przez moment obawiał się, że starzec sięgnie po broń. Był to krótki, brzydki miecz z rękojeścią zniszczoną od potu i ostrzem wyszczerbionym od licznych walk, lecz Will nie miał wątpliwości, co by się stało z paniątkiem, gdyby Gared wyciągnął go z pochwy. – Żadnego ognia – mruknął Gared, wbijając wzrok w ziemię. Royce przyjął to za wystarczający dowód uległości i odwrócił się do Willa. – Prowadź. Ruszyli przez zarośla, a potem w górę zbocza, aż dotarli na jego grzbiet, skąd wcześniej Will obserwował obcych, ukryty pod drzewem strażniczym. Ziemia pod cienką warstwą śniegu była wilgotna i śliska, pełna zdradliwych korzeni i kamieni. Will wspinał się bezszelestnie. Za to z tyłu dochodziło ciche pobrzękiwanie kolczugi młodego lorda, szelest liści i ściszone przekleństwa, kiedy gałęzie czepiały się jego miecza i płaszcza. Bez trudu odnalazł ogromne drzewo, którego gałęzie zwieszały się prawie do samej ziemi. Will podczołgał się na brzuchu po śniegu i błocie i spojrzał na pustą polanę. STRONA 10Serce w jego piersi zamarło. Przez moment nie miał odwagi oddychać. Blask księżyca ukazywał wyraźnie całą scenę: popiół w palenisku, przykryty śniegiem szałas, ogromny głaz i mały, na wpół zamarznięty strumień. Nic się nie zmieniło. Zniknęły tylko ciała. Wszystkie. – Bogowie! – Usłyszał za sobą. Miecz przeciął gałąź, kiedy ser Waymar Royce dotarł na grzbiet wzgórza. Stanął obok drzewa; z mieczem w dłoni i płaszczem powiewającym na wietrze tworzył niezwykle malowniczą postać, doskonale widoczną na tle rozgwieżdżonego nieba. – Na dół! – syknął Will. – Coś tu jest nie tak. Royce nawet nie drgnął. Spojrzawszy na pustą polankę, roześmiał się. – Will, zdaje się, że twoi zmarli zwinęli obóz. Will chciał mu odpowiedzieć, ale nie mógł wydobyć z siebie głosu, nie potrafił znaleźć odpowiednich słów. To niemożliwe. Przesuwał wzrokiem po opuszczonym obozowisku i zatrzymał go na toporze. Ogromny berdysz o podwójnym ostrzu leżał dokładnie w tym samym miejscu, w którym go widział wcześniej. Bardzo cenna broń... – Wstawaj, Will – rozkazał ser Waymar. – Tam nikogo nie ma. – Przestań się chować po krzakach. Will wykonał rozkaz niechętnie. Ser Waymar obrzucił go spojrzeniem pełnym dezaprobaty. – Nie mam zamiaru wracać do Czarnego Zamku z mojej pierwszej wyprawy jako pokonany. Znajdziemy tych ludzi. – Rozejrzał się dookoła. – Na drzewo. Szybko. Szukaj ognia. Will odwrócił się bez słowa. Nie było sensu się sprzeciwiać. Wiatr wiał coraz mocniej. Czuł jego przenikliwe zimno. Podszedł do ogromnego, szarozielonego drzewa i zaczął się na nie wspinać. Niebawem ręce miał lepkie od żywicy. Zniknął wśród igieł. Strach wypełniał mu żołądek, niczym nie strawiony posiłek. Szeptem odmówił modlitwę do bezimiennych bogów lasu i wysunął z pochwy swój sztylet. Wspinał się, trzymając go w zębach. Smak zimnego żelaza w ustach dodał mu trochę otuchy. Nagle z dołu dobiegło wołanie młodego rycerza. – Kto tam? – Jego głos zabrzmiał niepewnie. Will zamarł w bezruchu, nasłuchując i wytężając wzrok. Las odpowiedział szelestem liści, szumem lodowatej wody strumienia, pohukiwaniem sowy. Inni nie wydali najmniejszego dźwięku. Kątem oka Will dostrzegł jakiś ruch. Blade postacie przemykające przez las. Odwrócił głowę i zdążył zauważyć w ciemności biały cień. Tylko przez krótką chwilę. Gałęzie drzew poruszyły się łagodnie, drapiąc się nawzajem drewnianymi palcami. Will otworzył usta, by ostrzec młodego rycerza, lecz słowa jakby zamarły w jego gardle. Może się mylił. Może to był tylko ptak, odbicie na śniegu, gra księżycowego światła? Nie był pewien, co widział. STRONA 11– Will, gdzie jesteś? – zawołał ser Waymar. – Widzisz coś? – Obracał się powoli, zaniepokojony, z mieczem w dłoni. Pewnie już ich wyczuł, podobnie jak Will. Nikogo jednak nie było widać. – Odpowiedz mi! Dlaczego zrobiło się tak zimno! Rzeczywiście ogarnął ich straszny chłód. Will przycisnął twarz do pnia, drżąc. Czuł na policzku lepką i słodką żywicę. Z ciemności lasu wyłonił się cień. Stanął naprzeciwko Royce’a. Wysoki, chudy i twardy jak stare kości, o skórze białej jak mleko. Kiedy się poruszał, wydawało się, że jego zbroja zmienia kolor; w jednej chwili była biała jak śnieg, w następnej ciemna jak cień, upstrzona cętkami szarozielonej barwy drzew, które migotały nieustannie niczym światło księżyca na wodzie. Will usłyszał, jak ser Waymar Royce wypuszcza z sykiem powietrze. – Nie zbliżaj się – rzucił ostrzegawczo młody rycerz. Jego głos załamał się, jak głos chłopca. Odrzucił do tyłu swój czarny płaszcz, by uwolnić ramię, i ujął miecz w obie dłonie. Wiatr zamarł. Panowało przenikliwe zimno. Inny zrobił krok do przodu bezszelestnie. Will dostrzegł w jego ręku miecz, jakiego jeszcze nigdy nie widział. Z pewnością nie został wykuty ze stali znanej człowiekowi. Jego prawie przezroczyste ostrze ożywało w blasku księżyca; oglądany z boku, krystaliczny miecz pozostawał prawie niewidoczny. Wokół jego krawędzi igrało niebieskawe migotanie, upiorny blask. Will wyczuwał, że miecz jest ostrzejszy od brzytwy. Ser Waymar stanął dzielnie do walki. – A zatem zatańcz ze mną. – Uniósł broń nad głowę. Jego dłonie drżały, może pod ciężarem oręża, a może z zimna. W tej chwili Will pomyślał, że młody rycerz nie jest już chłopcem, lecz mężczyzną, jednym z Nocnej Straży. Inny zatrzymał się. Will zobaczył jego oczy: niebieskie, lecz niebieskie taką głębią, jakiej nie znajdzie się w oczach ludzkiej istoty. Ich błękit płonął niczym lód. Oczy Innego spoczęły na uniesionym w górę drżącym mieczu, obserwowały ślizgające się po nim zimne światło księżyca. W Willa wstąpiła otucha, lecz tylko na krótką chwilę. Wynurzali się z ciemności bezszelestnie. Najpierw dwóch, potem trzech... czterech... pięciu... Być może ser Waymar poczuł towarzyszący im chłód, lecz nie widział ich, nie słyszał. Will powinien ostrzec go. To było jego obowiązkiem. I jego wyrokiem, gdyby go spełnił. Zadrżał i przywarł mocniej do drzewa. Blady miecz przeciął powietrze. Stalowe ostrze ser Waymara wyszło mu naprzeciw. Spotkały się, lecz nie rozległ się dźwięk uderzenia metalu o metal; jedynie ledwie słyszalny, wysoki odgłos podobny do przepełnionego bólem krzyku zwierzęcia. Royce odparował cios, potem następny i odskoczył w tył. Kolejne cięcia i znowu musiał się wycofać. Postacie z tyłu stały nieruchomo i przyglądały się, pozbawione twarzy, milczące, a ich migocące zbroje sprawiały, że pozostawały prawie niewidoczne. Czekały. STRONA 12Pojedynek toczył się nieprzerwanie i miecze nacierały na siebie co chwilę, Will zaś miał ochotę zatkać uszy za każdym razem, kiedy rozlegał się dziwny, zawodzący zgrzyt. Teraz ser Waymar dyszał ciężko, wyczerpany, a pot z jego czoła parował w blasku księżyca. Ostrze jego miecza pokrywał szron. Inny tańczył ze swoim jasnoniebieskim promieniem. Wreszcie Royce zasłonił się o sekundę za późno. Blade ostrze przedarło się przez kolczugę pod jego ramieniem. Młody lord krzyknął z bólu. Spomiędzy pierścieni kolczugi wypłynęła krew. Parowała w zimnym powietrzu, a jej czerwone krople wydawały się czerwone jak ogień, kiedy dotykały śniegu. Ser Waymar potarł dłonią swój bok. Rękawica z kreciej skóry ociekała krwią. Inny powiedział coś w obcym języku, nie znanym Willowi. Jego głos zabrzmiał jak trzask lodu na jeziorze; niewątpliwie powiedział coś drwiącego. Ser Waymar poczuł przypływ wściekłości. – Za Roberta! – zawołał i skoczył do przodu; uniósłszy pokryty szronem miecz, zadał cios z boku. Inny zasłonił się niedbałym ruchem. Kiedy oba miecze spotkały się, stalowe ostrze pękło. Nocną ciszę rozdarł przeraźliwy krzyk spotęgowany echem, a długi miecz rozsypał się na setki kawałków, które leciały niczym deszcz igieł. Krzycząc okropnie, Royce opadł na kolana i zakrył oczy. Krew tryskała spomiędzy jego palców. Przyglądający się podeszli bliżej, jakby na dany znak. W śmiertelnej ciszy miecze wznosiły się i opadały. Zimna rzeź. Blade ostrza przechodziły przez kolczugę, jakby to był jedwab. Will zamknął oczy. Z dołu dochodziły głosy i śmiech ostry jak sople lodu. Kiedy po długim czasie odważył się wreszcie otworzyć oczy, na polanie, nie było nikogo. Wciąż siedział na drzewie, bojąc się oddychać, a księżyc przemykał powoli po czarnym niebie. Wreszcie, zdrętwiały, zszedł na ziemię. Ciało Royce’a leżało na śniegu, twarzą do ziemi, z jednym ramieniem odrzuconym w bok. Na jego grubym, czarnym płaszczu widniały liczne przecięcia. Kiedy tak leżał, widać było wyraźnie, jaki był młody. Zaledwie chłopiec. Nieopodal znalazł to, co zostało z miecza: kawałek metalu rozerwany i skręcony niczym drzewo uderzone piorunem. Przyklęknął, rozglądając się ostrożnie, i podniósł metal. To będzie jego dowód. Gared wszystko zrozumie, a jeśli nie on, to ten stary niedźwiedź, Mormont, maester Aemon. Czy Gared czeka jeszcze przy koniach? Musi się spieszyć. Podniósł się. Nad nim stał ser Waymar Royce. Z jego wspaniałej szaty pozostały strzępy, tak samo jak z twarzy. Odłamek z miecza przebił mu lewe oko. Prawe pozostało otwarte. Jego źrenica płonęła niebieskim blaskiem. Oko patrzyło. Will wypuścił z dłoni okruch metalu. Zamknął oczy i zaczął się modlić. Długie, zgrabne palce musnęły jego policzek i zacisnęły się na jego gardle. Schowane były w rękawicach z delikatnej kreciej skórki, lepkiej od krwi, lecz przeraźliwie zimnej. STRONA 13Bran Ranek był pogodny, lecz zimny, co zwiastowało koniec lata. Wyruszyli o świcie, by zobaczyć egzekucję. Bran, ogromnie podniecony, był jednym z dwudziestu, którzy jechali. Po raz pierwszy uznano, że jest już na tyle dorosły, by pojechać z panem ojcem i braćmi i zobaczyć, jak wymierza się sprawiedliwość. Był to siódmy rok życia Brana, a dziewiąty rok lata. Mężczyznę wyprowadzono już wcześniej przed ogrodzenie niewielkiego grodu wśród wzgórz. Robb sądził, że jest to dziki, zaprzysiężony Mance’owi Rayderowi, Królowi-poza- Murem. Na samą myśl o tym Bran poczuł gęsią skórkę. Przypomniał sobie opowieści Starej Niani. Od niej dowiedział się, że dzicy są okrutnymi ludźmi, kradną, mordują i handlują ludźmi. Zadawali się z olbrzymami i wampirami, nocą porywali dziewczynki i pili krew z wypolerowanych rogów. A ich kobiety w czasie Długiej Nocy sypiały z Innymi i rodziły na wpół ludzkie istoty. Mężczyzna, którego ujrzeli, przywiązany mocno do muru w oczekiwaniu na egzekucję, okazał się jednak stary i wychudzony, niewiele wyższy od Robba. Stracił na mrozie uszy i palec, a ubrany był na czarno, podobnie jak bracia z Nocnej Straży, tyle tylko, że jego odzienie było brudne i postrzępione. Para z ludzkich i końskich oddechów mieszała się w zimnym powietrzu poranka, kiedy pan ojciec rozkazał odwiązać mężczyznę i przywlec przed ich oblicza. Robb i Jon siedzieli nieruchomo na grzbietach swoich koni ustawionych po obu stronach kuca Brana, który starał się, by wyglądać na więcej niż siedem lat, i udawał, że taki widok nie jest mu obcy. Delikatny powiew wiatru poruszył bramą grodu. Nad ich głowami zatrzepotał proporzec rodu Starków z Winterfell: szary wilkor pędzący przez śnieżnobiałe pole. Ojciec Brana siedział nieruchomo na koniu, a jego długie brązowe włosy powiewały na wietrze. Miał trzydzieści dwa lata, lecz postarzała go krótko przystrzyżona broda przetykana siwizną. Tego dnia w jego oczach czaiło się ponure spojrzenie, a on sam ani trochę nie przypominał człowieka, który opowiada wieczorem przy ogniu o czasach bohaterów i dzieciach lasu. Jakby zdjął maskę ojca, pomyślał Bran, i założył maskę lorda Starka z Winterfell. W chłodzie poranka zadawano pytania i padały odpowiedzi, lecz później Bran niewiele pamiętał z tego, co zostało powiedziane. Wreszcie pan ojciec wydał rozkaz i dwaj strażnicy przyciągnęli obdartego mężczyznę do pnia grabu na środku placu. Położyli mu głowę na twardym, czarnym pieńku. Lord Eddard Stark zsiadł z konia, a jego podopieczny, Theon Greyjoy, przyniósł jego miecz, Lód. Ostrze miał szerokie jak dłoń mężczyzny, a długością przewyższał nawet wzrost Robba. Wykute z valyriańskiej stali za pomocą magii, było ciemne jak dym i bez jakiejkolwiek szczerby. STRONA 14Ojciec zdjął rękawiczki i podał je Jory’emu Casselowi, kapitanowi gwardii przybocznej. Ujął Lód w obie ręce i przemówił: – W imieniu Roberta z Domu Baratheonów, Pierwszego z Rodu, Króla Andalów, Rhoynarów oraz Pierwszych Ludzi, wyrokiem Eddarda z Rodu Starków, Lorda Winterfell i Namiestnika Północy skazuję cię na śmierć. – Po tych słowach uniósł miecz wysoko nad głowę. Jon Snow, brat bękart Brana, przysunął się do niego. – Trzymaj mocno kuca – szepnął. – I nie odwracaj się. Ojciec zauważy, jeśli się odwrócisz. Bran trzymał mocno kuca i nie odwrócił się. Ojciec pozbawił głowy skazańca jednym pewnym cięciem. Krew trysnęła na śnieg, czerwona jak letnie wino. Jeden z koni stanął dęba i trzeba było go mocno trzymać, by się nie spłoszył. Bran nie mógł oderwać oczu od krwi. Patrzył, jak śnieg wokół pnia pije ją łapczywie, zmieniając barwę. Odcięta głowa odbiła się od korzenia i zatrzymała dopiero tuż przy nogach Greyjoya. Theon był chudym, ciemnowłosym młodzieńcem w wieku dziewiętnastu lat, którego wszystko śmieszyło. Teraz także roześmiał się i kopnął głowę. – Błazen – mruknął Jon na tyle cicho, by nie usłyszał tego Greyjoy. Położył dłoń na ramieniu Brana, a ten spojrzał na przyrodniego brata. – Dobrze się spisałeś – przemówił Jon z powagą. Jon miał czternaście lat i już nie raz patrzył, jak wymierzano sprawiedliwość. Kiedy wyruszyli w długą powrotną drogę do Winterfell, jakby się ochłodziło, chociaż ustał wiatr, a słońce stało wyżej na niebie. Bran i jego bracia jechali daleko z przodu przed całą grupą; jego kuc z trudem nadążał za końmi. – Dezerter umarł dzielnie – powiedział Robb. Był rosłym młodzieńcem, który z każdym dniem stawał się większy. Z karnacji podobny do matki: jasna cera, rudawobrązowe włosy i niebieskie oczy Tullych z Riverrun. – Przynajmniej nie okazał się tchórzem. – Nie – powiedział cicho Jon Snow. – To nie była odwaga. On był śmiertelnie przerażony. Widziałem to w jego oczach. – Oczy Jona były szare, prawie czarne, lecz były to oczy, przed którymi nic się nie ukryło. Jon miał tyle lat, co Robb. Wcale nie byli do siebie podobni. Jon był smukły i ciemnowłosy, Robb muskularny i jasnowłosy; Jon zwinny i pełen gracji, jego przyrodni brat zaś silny i szybki. Robb nie wydawał się zdziwiony. – Niech Inni wydrapią mu oczy – zaklął. – Umarł dzielnie. Ścigamy się do mostu? – Zgoda – powiedział Jon i ścisnął piętami boki konia. Robb zaklął i popędził za nim galopem, pokrzykiwał i śmiał się głośno, tymczasem Jon jechał w milczeniu, skupiony. Ich konie wyrzucały w górę kopytami tumany śnieżnego pyłu. STRONA 15Bran nie próbował ich gonić. Jego kuc nie miał szans z końmi. Jechał wolno, nie przestając myśleć o oczach skazanego mężczyzny, które przedtem zobaczył. Niebawem śmiech Robba umilkł i las znowu pogrążył się w ciszy. Zamyślony, nie usłyszał, kiedy ojciec i jego świta go dogonili. – Dobrze się czujesz, Bran? – spytał ojciec, który nieoczekiwanie znalazł się u jego boku. – Tak, ojcze – odpowiedział. Spojrzał w górę. Jego pan ojciec, owinięty w futra i skóry, patrzył na niego ze swojego ogromnego rumaka niczym olbrzym. – Robb twierdzi, że tamten człowiek umarł dzielnie, ale Jon twierdzi, że się bał. – A co ty myślisz? – spytał ojciec. Bran zastanowił się. – Czy można okazać dzielność, bojąc się jednocześnie? – Tylko wtedy można być naprawdę dzielnym – odpowiedział ojciec. – Czy rozumiesz, dlaczego to zrobiłem? – To był dziki – powiedział Bran. – A dzicy porywają kobiety i sprzedają je Innym. Jego pan ojciec uśmiechnął się. – Znowu słuchałeś opowieści Starej Niani. W rzeczywistości ten człowiek złamał przysięgę, zdezerterował z Nocnej Straży. Tacy są najbardziej niebezpieczni. Dezerter dobrze wie, że zginie, jeśli zostanie złapany, dlatego żeby się ratować, nie cofnie się przed żadną zbrodnią, nawet najpodlejszą. Ale mnie nie o to chodziło. Nie pytałem cię, dlaczego on zginął, lecz dlaczego ja muszę robić to osobiście. Bran nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. – Król Robert ma kata – odpowiedział niepewnie. – Tak – przyznał ojciec. – Podobnie jak jego poprzednicy, Targaryenowie. Lecz my postępujemy według starszych zwyczajów. W żyłach Starków wciąż płynie krew Pierwszych Ludzi. Wierzymy, że ten, kto wydaje wyrok, sam powinien go wykonać. Jeśli chcesz odebrać komuś życie, powinieneś spojrzeć mu w oczy i wysłuchać jego ostatnich słów. Jesteś mu to winien. Kiedy nie masz odwagi tego uczynić, skąd możesz wiedzieć, że ten człowiek zasługuje na śmierć? – Któregoś dnia ty, Bran, zostaniesz chorążym Robba, będziesz zasiadał we własnej twierdzy i sam wymierzał sprawiedliwość. Gdy nadejdzie ta chwila, musisz pamiętać, żeby nie stała się ona dla ciebie przyjemną, lecz też nie wolno ci odwracać wzroku. Władca, który chowa się za płatnym katem, szybko zapomina, czym jest śmierć. W tym momencie na grzbiecie wzgórza pojawił się Jon. Machając ręką, krzyczał: – Ojcze, Bran, chodźcie szybko, zobaczcie, co znalazł Robb! – W następnej chwili już zniknął za wzgórzem. Podjechał do nich Jory. – Jakieś kłopoty, panie? – Bez wątpienia – odparł pan ojciec. – Zobaczmy, co tam znowu nabroili moi synowie. Ruszył kłusem, a Jory, Bran i pozostali pojechali za nim. Znaleźli Robba na północnym brzegu rzeki. Jon siedział jeszcze na koniu obok niego. W końcu lata spadły obfite śniegi, dlatego Robb stał w zaspie po kolana z odrzuconym STRONA 16kapturem, tak że słońce odbijało się od jego jasnych włosów. Trzymał coś na rękach. Obaj rozmawiali podnieconymi i ściszonymi głosami. Jeźdźcy zbliżali się do nich ostrożnie przez zaspy, starając się wybierać równą drogę na niepewnym gruncie. Pierwsi dojechali do nich Jory Cassel i Theon Greyjoy. Greyjoy jechał, śmiejąc się i żartując. Bran usłyszał, jak tamten wypuszcza z sykiem powietrze. – Bogowie! – zawołał, próbując utrzymać równowagę na koniu, kiedy sięgnął po miecz. Jory trzymał już swój w dłoni. – Robb, odsuń się od tego! – zawołał, a jego koń stanął dęba. Młodzieniec uśmiechnął się tylko i spojrzał sponad tego, co trzymał na rękach. – Ona już nic ci nie zrobi, Jory – powiedział. – Zdechła. Bran czuł rozpierającą go ciekawość. Chętnie pognałby do przodu na swoim kucu, lecz ojciec kazał im zsiąść z koni jeszcze przy moście i dalej pójść pieszo. Bran zeskoczył na ziemię i pognał do przodu. Teraz także Jon, Jory i Theon zdążyli już zsiąść z koni. – Na siedem piekieł, co to jest? – odezwał się Greyjoy. – Wilk – powiedział Robb. – Odmieniec – odpowiedział Greyjoy. – Popatrz, jaki jest duży. – Bran czuł, jak mocno bije mu serce, kiedy przebrnął przez zaspę sięgającą mu do pasa i stanął u boku brata. Ujrzał ogromną, ciemną postać, martwą i na wpół zagrzebaną w zakrwawionym śniegu. W szarej, kudłatej sierści lśnił lód, a nad zdechłym zwierzęciem unosił się słaby odór zepsucia. Bran dostrzegł robaki pełzające po oczach i pożółkłe zęby w pysku. Największe jednak wrażenie zrobiły na nim rozmiary zwierzęcia. Wilk był większy od jego kuca, dwukrotnie większy od największego ogara z psiarni jego ojca. – To nie jest odmieniec – powiedział Jon spokojnie. – To jest wilkor. One są większe od wilków. – Nie widywano ich od dwustu lat na południe od Muru – wtrącił Theon Greyjoy. – Teraz jednak widzę – odparł Jon. Bran oderwał wzrok od potwora i wtedy dokładniej przyjrzał się temu, co Robb trzyma na rękach. Wydał okrzyk radości i podszedł bliżej. Szczenię przypominało kulkę z szaroczarnego futra. Oczy miało jeszcze zamknięte. Popiskując smutno, macało pyskiem ślepo po piersi Robba w poszukiwaniu mleka. Bran niepewnie wyciągnął rękę. – Śmiało – zachęcił go Robb. – Możesz go dotknąć. Bran pogłaskał szybko szczenię i odwrócił się do Jona, który powiedział: – Trzymaj. – Jego przyrodni brat podał mu drugie szczenię. – Jest ich pięć. – Bran usiadł na ziemi i przytulił wilczka do twarzy. Poczuł miękkość i ciepło jego sierści. – Wilkory w królestwie po tylu latach – mruknął Hullen, koniuszy. – To mi się nie podoba. – To znak – powiedział Jory. STRONA 17Ich ojciec zachmurzył się. – Jory, to tylko zdechłe zwierzę – powiedział, choć sam wydawał się zatroskany. Kiedy obchodził wilka, śnieg zaskrzypiał pod jego butami. – Czy wiadomo, co ją zabiło? – Ma coś wbite w gardło – odezwał się Robb, dumny, że potrafi odpowiedzieć, zanim jeszcze spytał go ojciec. – Tam, pod samą szczęką. Ojciec przyklęknął i wsunął dłoń pod łeb zwierzęcia. Potem szarpnął i podniósł rękę wysoko, tak by wszyscy zobaczyli. Trzymał w niej kawałek rogu, oderwaną rosochę umazaną krwią. Stojący dookoła zamilkli. Patrzyli na rogi z niepokojem i żaden nie śmiał się odezwać. Nawet Bran wyczuwał ich strach, choć nie rozumiał, czego się boją. Ojciec odrzucił róg i wytarł dłonie o śnieg. – Dziwi mnie, że przeżyła na tyle długo, żeby się oszczenić – powiedział. Jego słowa przerwały krąg milczenia. – Może nie przeżyła – powiedział Jory. – Słyszałem... może wilczyca zdechła, zanim urodziły się szczenięta. – Zrodzone z martwych – wtrącił ktoś. – Jeszcze gorzej. – Nieważne – powiedział Hullen. – One też niedługo zdechną. Okrzyk rozpaczy zamarł w gardle Brana. – Im szybciej, tym lepiej – wtrącił Theon Greyjoy, wyciągając miecz. – Bran, dawaj tutaj tę bestię. Szczenię przytuliło się do niego, jakby rozumiało ludzkie słowa. – Nie! – zawołał gwałtownie Bran. – On jest mój! – Odłóż miecz, Greyjoy – powiedział Robb. Przez moment wydawało się, że przemawia jego ojciec, lord, którym kiedyś miał zostać. – Zatrzymamy te szczeniaki. – Chłopcze, nie możesz tego zrobić – powiedział Harwin, syn Hullena. – Okażemy serce, zabijając je – dodał Hullen. Bran spojrzał na ojca pana, spodziewając się pomocy, lecz napotkał tylko jego nachmurzone oblicze. – Synu, Hullen ma rację. Lepiej zadać im szybką śmierć, niż pozwolić, by zdychały powoli z zimna i głodu. – Nie! – Odwrócił głowę, czując napływające do oczu łzy. Nie chciał płakać w obecności ojca. Robb także nie chciał ustąpić. – W zeszłym tygodniu oszczeniła się ruda suka ser Rodrika – powiedział. – Przeżyły tylko dwa szczeniaki, więc będzie miała dość mleka. – Rozerwie je na strzępy, gdy tylko spróbują się przystawić. – Lordzie Stark – odezwał się Jon. Ten oficjalny ton wywołał zdziwienie. Bran wpatrywał się w niego pełen nadziei. – Znaleźliśmy pięć szczeniaków – zwrócił się do ojca. – Trzy samce i dwie samice. – I co z tego, Jonie? STRONA 18– Ty masz pięcioro dzieci z prawego łoża. Trzech synów i dwie córki. Ta wilczyca jest jakby symbolem twojego Rodu. Przeznaczeniem tych szczeniąt jest zostać z twoimi dziećmi, panie. Bran zauważył zmianę na twarzy ojca, dostrzegł też spojrzenia, jakie wymienili między sobą stojący dookoła mężczyźni. Poczuł ogromną miłość do Jona. Pomimo swoich siedmiu lat dobrze zrozumiał, czego dokonał jego brat. Liczba zwierząt i ludzi zgadzała się tylko dlatego, że Jon nie wymienił samego siebie. Wspomniał o dziewczynkach, nawet o niemowlęciu, Rickonie, lecz nie wymienił bękarta noszącego nazwisko Snow, nazwisko zwyczajowo nadawane ludziom na północy, którzy mieli pecha urodzić się bezimiennie. Ojciec szybko zrozumiał. – A zatem, Jonie, nie chcesz szczenięcia dla siebie? – spytał łagodnie. – Wilkor widnieje na sztandarze Domu Starków – zauważył Jon. – Ja nie noszę ich nazwiska, ojcze. Ojciec pan przyglądał mu się uważnie. Robb natychmiast wykorzystał chwilę milczenia. – Ojcze, sam się zajmę szczeniakiem – powiedział. – Namoczę ręcznik ciepłym mlekiem i dam mu do ssania. – Ja też! – krzyknął Bran. Lord długo mierzył uważnym spojrzeniem swoich synów. – Łatwo powiedzieć, ale trudniej zrobić. Nie pozwolę, żebyście zawracali głowę służbie. Jeśli chcecie zatrzymać szczeniaki, sami musicie je karmić. Jasne? Bran przytaknął mu gorliwie. Szczeniak poruszył się i polizał jego policzek ciepłym językiem. – Sami je też wytresujecie – dodał ojciec. – Wy i nikt inny. Obiecuję, że nikt z psiarni nie dotknie nawet palcem tych potworów. Niech was bogowie mają w opiece, jeśli zaniedbacie swoje zwierzęta, odniesiecie się do nich brutalnie albo źle je wytresujecie. To nie są jakieś tam kundle, które będą żebrać o jedzenie i uciekną przed kopniakiem. Wilkor urwie ci rękę z taką samą łatwością, z jaką pies rozrywa szczura. Czy wciąż chcecie je zatrzymać? – Tak, ojcze – powiedział Bran. – Tak – powtórzył jak echo Robb. – Szczeniaki mogą zdechnąć bez względu na to, jak bardzo będziecie się starali. – Nie zdechną – zapewnił go Robb. – Nie pozwolimy im zdechnąć. – A zatem zatrzymaj je, Jory. Desmond zabierz pozostałe. Czas wracać do Winterfell. Dopiero kiedy wsiedli na konie, Bran pozwolił sobie zakosztować słodkiego smaku zwycięstwa. Jechał ze szczeniakiem wciśniętym głęboko i bezpiecznie pod ubranie. Zastanawiał się, jak go nazwać. Kiedy wjechali na most, Jon gwałtownie zatrzymał konia. – O co chodzi, Jon? – spytał ojciec pan. – Nie słyszycie? STRONA 19Bran słyszał wycie wiatru w konarach drzew, stukot końskich kopyt na drewnianym moście i popiskiwania głodnego szczeniaka, lecz Jon nasłuchiwał czegoś jeszcze. – Tam – powiedział Jon i pogalopował z powrotem przez most. Patrzyli, jak zsiada z konia w pobliżu zdechłej wilczycy i przyklęka. W następnej chwili jechał już do nich uśmiechnięty. – Pewnie odłączył się od pozostałych – powiedział Jon. – Albo został odpędzony – dodał jego ojciec, spoglądając na szóstego szczeniaka. Ten był zupełnie biały, a oczy miał czerwone jak krew skazańca, który został stracony tego ranka. Bran zauważył zdziwiony, że tylko ten jeden szczeniak otwiera już oczy. – Albinos – zauważył Theon Greyjoy z wymuszonym uśmiechem na ustach. – Zdechnie jeszcze przed tamtymi. Jon Snow rzucił chłodne spojrzenie strażnikowi ojca. – Nie sądzę, Greyjoy – powiedział. – On należy do mnie. Catelyn Catelyn nigdy nie lubiła tego gaju bogów. Sama należała do rodu Tullych, który pochodził z Riverrun, położonego daleko na południu, nad Czerwonymi Widłami. Tam gajem bogów był ogród, jasny i rozległy, gdzie strzeliste sekwoje rzucały cień na szemrzące strumyki, a w powietrzu przesyconym wonią kwiatów rozbrzmiewały nieustannie ptasie śpiewy. Bogowie Winterfell mieli dla siebie inny las. Było to mroczne, pierwotne miejsce, trzy akry starego lasu, nie tkniętego od dziesięciu tysięcy lat, kiedy budowano wokół niego ponury zamek. Tutaj rosły uparte drzewa strażnicze, uzbrojone w szarozielone igły, potężne dęby oraz graby równie stare jak cała ta ziemia. Ogromne pnie wyrastały tutaj tuż obok siebie, a ich splątane konary tworzyły szczelny baldachim, w ziemi zaś wiły się skłębione korzenie. Było to miejsce pogrążone w cieniu i głębokiej ciszy, a zamieszkujący je bogowie nie posiadali imion. Wiedziała, że tutaj znajdzie męża tego wieczoru. Zawsze kiedy wymierzał sprawiedliwość, potem szukał spokoju w gaju bogów. Catelyn została namaszczona i otrzymała imię w blasku tęczy, której światło wypełniało Wielki Sept w Riverrun. Ona należała do Wiary, podobnie jak jej ojciec, dziad i pradziad. Jej bogowie posiadali imiona, znała ich twarze równie dobrze jak twarze swoich rodziców. Wielbili bogów wonią kadzidła, kolorami tęcz, które wysyłał siedmioboczny kryształ, i śpiewami. W domu Tullych, podobnie jak w innych wielkich domach, także mieli gaj bogów, STRONA 20lecz stanowił on raczej miejsce spacerów, gdzie chodziło się poczytać lub odpocząć na słońcu. Miejscem modlitwy był sept. Specjalnie dla niej Ned kazał wybudować mały sept, gdzie mogła śpiewać bogu o siedmiu twarzach. W żyłach Starków płynęła krew Pierwszych Ludzi, a jego bogami pozostali starzy, bezimienni bogowie o nieznanych twarzach, bogowie zielonych lasów, które zamieszkiwali wraz z zaginionymi dziećmi lasu. Pośrodku gaju, nad małym stawem wypełnionym zimną i czarną wodą, rosło pradawne czardrzewo. Drzewo serce, jak nazwał je Ned. Korę miało białą jak kość, a jego ciemnoczerwone liście przypominały tysiące zakrwawionych dłoni. W jego pniu wyrzeźbiono twarz, twarz pociągłą i zamyśloną; głęboko wycięte oczy, czerwone od wyschniętych soków, sprawiały wrażenie czujnie obserwujących. Stare to były oczy, starsze od samego Winterfell. Podobno widziały, jak Brandon Budowniczy położył pierwszy kamień, a potem przyglądały się, jak rosły granitowe mury zamku. Podobno to dzieci lasu rzeźbiły twarze na drzewach w zamierzchłych czasach, jeszcze przed nadejściem Pierwszych Ludzi, którzy przybyli przez wąskie morze. Na południu ostatnie czardrzewa zostały wycięte albo wypalone tysiąc lat temu, z wyjątkiem Wyspy Twarzy, na której zieloni ludzie czuwali w milczeniu. Tutaj wszystko było inne. Tutaj każdy zamek ma swój gaj bogów, każdy gaj bogów ma swoje drzewo serce, a każde drzewo serce ma swoją twarz. Catelyn znalazła męża pod czardrzewem, na kamieniu porośniętym mchem. Ułożył miecz, Lód, na kolanach i obmywał jego głownię wodą czarną jak noc. Warstwy próchnicy nagromadzone przez tysiące lat tłumiły odgłos jej kroków, lecz czerwone oczy drzewa wydawały się pilnie ją śledzić. – Ned – przemówiła cicho. Podniósł głowę i spojrzał na nią. – Catelyn – powiedział. Mówił głosem jakby nieobecnym i bardzo oficjalnym. – Gdzie są dzieci? Zawsze o nie pytał. – W kuchni. Sprzeczają się o imiona swoich wilczych szczeniąt. Rozłożyła płaszcz na ziemi i usiadła na brzegu stawu, opierając się plecami o drzewo. Czuła na sobie jego oczy, lecz starała się nie zwracać na to uwagi. – Arya już pokochała swojego, Sansa też jest oczarowana, za to Rickon jest niepewny. – Boi się? – spytał Ned. – Trochę – przyznała. – Ma dopiero trzy lata. Ned zmarszczył brwi. – Musi nauczyć się stawić czoło obawom. Będzie coraz starszy. A poza tym nadchodzi zima. – Tak – powiedziała Catelyn. Na dźwięk tych słów poczuła dreszcz, jak zawsze kiedy je słyszała. Było to motto Starków. Wszystkie wielkie rody posiadały rodzinne motto, swojego rodzaju modlitwę, w której wielbili honor i chwałę, składali przysięgę lojalności, wiary i odwagi. Wszystkie, tylko nie ród Starków. Nadchodzi zima, tak brzmiało ich motto. Nie po raz pierwszy pomyślała, jak dziwni są mieszkańcy północy. STRONA 21– Tamten człowiek umarł dzielnie, muszę mu to przyznać – powiedział Ned. W dłoni trzymał kawałek skóry namoczonej oliwą. Przeciągnął nim wolno po ciemnym ostrzu, aż zalśniło. – Bran także spisał się dzielnie. Byłabyś z niego dumna. – Zawsze jestem dumna z Brana – odparła Catelyn, patrząc, jak wyciera ostrze. Widziała niemal jego pulsujące wnętrze, które długo nabierało kształtu w kuźni. Catelyn nie lubiła mieczy, lecz musiała przyznać, że Lód stanowił przykład wyjątkowo pięknego oręża. Wykuto go w Valyrii, w czasach kiedy kowale kuli metal za pomocą młotów i zaklęć. Liczył już sobie czterysta lat, a pozostał tak samo ostry jak pierwszego dnia. Jego imię było jeszcze starsze, pochodziło z czasów herosów, kiedy Starkowie byli królami północy. – Już czwarty tego roku – powiedział ponuro Ned. – Biedaczyna był na wpół szalony. Coś przepełniło go strachem tak bardzo, że moje słowa nie docierały do niego. – Westchnął. – Ben pisze, że w Nocnej Straży nie ma już nawet tysiąca ludzi. I to nie tylko z powodu dezercji. Tracą też ludzi w czasie wypadów. – Przez dzikich? – spytała. – Tylko przez nich? – Ned podniósł miecz i powiódł wzrokiem wzdłuż jego chłodnego ostrza. – Przyjdzie wreszcie taki dzień, kiedy nie będę miał wyboru. Będę zmuszony wznieść sztandary i pojechać na północ, by zmierzyć się z Królem-poza-Murem. – Poza Murem? – Catelyn zadrżała na myśl o tym. Ned zauważył niepokój na jej twarzy. – Mance Raydera raczej nie powinniśmy się obawiać. – Za Murem mieszkają mroczne istoty. – Obejrzała się, zerkając na drzewo serce, na jego bladą korę i czerwone oczy; wydawało się, że drzewo, zadumane, obserwuje ich, słucha, i myśli. Uśmiechnął się łagodnie. – Słuchasz za dużo opowieści Starej Niani. Inni umarli tak samo jak dzieci lasu, nie ma ich tutaj już od ośmiu tysięcy lat. Maester Luwin twierdzi nawet, że nigdy ich tutaj nie było. Nikt z żyjących ich nie widział. – Tak jak do dzisiejszego ranka nikt nie widział wilkora – zauważyła Catelyn. – Powinienem już wiedzieć, że nie należy się sprzeczać z kimś z rodu Tullych – odpowiedział, uśmiechając się smutno. Wsunął Lód do pochwy. – Ale przecież nie przyszłaś tutaj, żeby opowiadać mi bajeczki. Wiem, że nie przepadasz za tym miejscem. O co chodzi, pani? Catelyn wzięła męża za rękę. – Mój panie, otrzymaliśmy smutne wieści. Nie chciałam cię smucić, zanim się nie oczyścisz. – Nie wiedziała, jak zrobić to delikatniej, więc przekazała mu wiadomość jednym tchem: – Tak mi przykro, kochany. Jon Arryn nie żyje. Poszukał spojrzeniem jej oczu. Spodziewała się tego, a mimo to bardzo ją uderzyło, widząc, jak ciężko to przyjął. Jako chłopiec, Ned dostał się pod opiekę Rodu z Orlego STRONA 22Gniazda, a bezdzietny lord Arryn stał się jego drugim ojcem, jego, a także jego towarzysza, Roberta Baratheona. Kiedy szalony król Aerys II Targaryen zażądał ich głów, lord Orlego Gniazda wolał wznieść sztandar z księżycem i sokołem, niż pozwolić, żeby skrzywdzono tych, których obiecał chronić. Pewnego dnia, przed czternastoma laty, jego drugi ojciec został także bratem, kiedy razem stanęli w sepcie Riverrun, by poślubić dwie siostry, córki lorda Hostera Tully’ego. – Jon... – powiedział. – Czy to pewna wiadomość? – Potwierdzona królewską pieczęcią. Robert napisał list własnoręcznie. Zatrzymałam go dla ciebie. Pisze, że lord Arryn odszedł szybko. Nawet maester Pycelle nie potrafił mu pomóc. Podał mu tylko makowe mleko, żeby Jon nie cierpiał długo. – Niewielka to łaska – odpowiedział. Widziała głęboki smutek na jego twarzy, a mimo to pomyślał o niej. – A twoja siostra? – spytał. – I chłopak Jona? Co o nich pisze? – Wiem tylko, że mają się dobrze i wrócili do Orlego Gniazda – powiedziała Catelyn. – Szkoda, że nie pojechali raczej do Riverrun. Orle Gniazdo leży wysoko i na odludziu, a poza tym to dom jej męża. Każdy kamień będzie jej go przypominał. Znam moją siostrę. Jej potrzeba pociechy rodziny i przyjaciół. – Twój wuj czeka w Dolinie Arryn, prawda? Słyszałem, że Król pasował go na Pierwszego Rycerza Bramy. Catelyn przytaknęła mu. – Brynden zrobi wszystko, co w jego mocy, by ją pocieszyć, ją i chłopca, lecz... – Jedź do niej – odezwał się Ned. – Zabierz dzieci. Niech wypełnią ich dom śmiechem i hałasem. Jej chłopak potrzebuje towarzystwa innych dzieci. Lysa nie powinna pozostawać sama w cierpieniu. – Gdybym tylko mogła to uczynić – powiedziała Catelyn. – List zawiera też inne wieści. Król przyjeżdża do Winterfell, chce się spotkać z tobą. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego znaczenie jej słów, lecz wtedy jego oblicze wyraźnie się rozpromieniło. – Robert przyjeżdża? – Kiedy skinęła głową, jego twarz rozjaśnił uśmiech. Catelyn żałowała, że nie może podzielać jego radości, ale słyszała, o czym szeptano na dziedzińcach: martwy wilkor znaleziony w śniegu, złamany róg w jego gardle. Pomimo coraz większego strachu zmusiła się do uśmiechu, patrząc na mężczyznę, którego kochała, a który nie wierzył w znaki. – Wiedziałam, że się ucieszysz – powiedziała. – Powinniśmy posłać wiadomość na Mur, do twojego brata. – Oczywiście – odparł. – Ben z pewnością zechce nam towarzyszyć. Każę maesterowi Luwinowi posłać najszybszego ptaka. – Ned podniósł się i pomógł jej wstać. – A niech mnie, ile to lat minęło? I nic więcej w liście? Pisze przynajmniej, ilu ludzi z nim przyjedzie? – Przypuszczam, że ze stu rycerzy, każdy ze swoją świtą, i co najmniej pięćdziesięciu wolnych. Będzie też z nimi Cersei wraz z dziećmi. STRONA 23– Pewnie ze względu na nich Robert nie będzie się spieszył – powiedział. – I dobrze. Przynajmniej zdążymy się przygotować. – Przyjeżdżają też bracia Królowej – powiedziała. Ned skrzywił się. Catelyn wiedziała, że jej mąż nie darzy rodziny królewskiej wielką miłością. Ród Lannisterów z Casterly Rock przyłączył się do Roberta dość późno, właściwie kiedy jego zwycięstwo było już przesądzone. Król nigdy im tego nie wybaczył. – No cóż, jeśli ceną za towarzystwo Roberta ma być plaga Lannisterów, niech i tak będzie. A zatem zanosi się, że Robert przywiezie ze sobą połowę dworu. – Tam, dokąd Król zdąża, podążają i jego poddani. – Z radością zobaczę jego dzieci. Najmłodsze było jeszcze przy piersi, kiedy widziałem je po raz ostatni. Teraz chłopak ma chyba z pięć lat, prawda? – Książę Tommen ma siedem lat – wyjaśniła. – Jest w wieku Brana. Proszę cię, Ned, trzymaj język za zębami. Kobieta Lannisterów jest naszą Królową, mówią też, że z każdym rokiem staje się coraz bardziej dumna. Ned uścisnął jej dłoń. – Ale nie obejdzie się bez uczty z muzyką. Robert z pewnością zechce zapolować. Wyślę Jory’ego na południe z gwardią honorową, aby przywitali go na królewskim trakcie i poprowadzili do nas. Bogowie, jak my ich wyżywimy? Powiadasz, że już są w drodze? A niech go, złoiłbym tę jego królewską skórę. Daenerys Jej brat uniósł suknię wysoko, by mogła się jej przyjrzeć. – Piękna. Dotknij tylko. Śmiało. Zobacz, jaki materiał. – Dany dotknęła tkaniny. Była tak miękka, że wydawało się, iż płynie między palcami jak woda. Nie pamiętała, żeby kiedykolwiek miała na sobie suknię z równie wspaniałej tkaniny. Fakt ten przerażał ją. Odsunęła dłoń. – Naprawdę należy do mnie? – Podarunek od magistra Illyria – powiedział Viserys, uśmiechając się. Tego wieczoru jej brat był w doskonałym nastroju. – Jej kolor podkreśli fiolet twoich oczu, do tego złote ozdoby, drogie kamienie. Tak obiecał Illyrio. Dzisiejszego wieczoru musisz wyglądać jak księżniczka. Księżniczka, pomyślała Dany. Już zapomniała, co znaczy być księżniczką. A może nigdy nie wiedziała. – Dlaczego jest dla nas taki hojny? – spytała. – Czego chce w zamian? – Od ponad pół roku mieszkali w domu magistra rozpieszczani przez jego służbę. Dany miała trzynaście lat. Była wystarczająco dorosła, żeby wiedzieć, że takie podarunki mają swoją cenę w wolnym mieście Pentos. – Illyrio nie jest głupcem – odezwał się Viserys. Był chudym, dwudziestoletnim młodzieńcem, którego dłonie wciąż błądziły nerwowo, a w jego liliowych oczach migotały STRONA 24gorączkowe iskierki. – Magister dobrze wie, że nie zapomnę o przyjaciołach, kiedy zasiądę na tronie. Dany nic nie odpowiedziała. Magister Illyrio zajmował się handlem przyprawami korzennymi, smoczą kością oraz innymi, mniej szlachetnymi towarami. Podobno miał przyjaciół we wszystkich Dziewięciu Wolnych Miastach, a nawet jeszcze dalej, w Vaes Dothrak czy w legendarnych krainach za Jadeitowym Morzem. Mówiono też, że nie ma dla niego przyjaciela, którego by nie sprzedał z uśmiechem na ustach za odpowiednią cenę. Dany uważnie słuchała, co mówią ludzie na ulicach, ale wiedziała, że nie należy wypytywać brata, który tka swoją sieć z marzeń. Dobrze znała jego gniew. Sam Viserys mawiał, że rozgniewać go, to jak obudzić smoka. Jej brat powiesił suknię przy drzwiach. – Illyrio przyśle niewolnice, pomogą ci w kąpieli. Tylko żebyś skutecznie usunęła smród stajni. Khal Drogo ma mnóstwo koni, lecz dzisiejszego wieczoru będzie się rozglądał za innego rodzaju wierzchowcem. – Przyjrzał jej się uważnie. – Wciąż się garbisz. Stań prosto. – Odciągnął jej ramiona do tyłu. – Niech zobaczę twoją kobiecą sylwetkę. – Przesunął dłonią po jej kwitnących dopiero piersiach i uszczypnął ją lekko w sutkę. – Nie zawiedź mnie dzisiaj, bo pożałujesz. Chyba nie chcesz obudzić smoka, prawda? – Uszczypnął mocniej, tak że poczuła ból mimo grubej tuniki. – Prawda? – powtórzył. – Nie – odparła potulnie. Jej brat uśmiechnął się. – Dobrze. – Dotknął jej włosów, niemal czule. – Kiedy będą spisywać historię moich rządów, kochana siostro, napiszę, że wszystko zaczęło się dzisiejszej nocy. Po jego wyjściu Dany podeszła do okna i popatrzyła tęsknie na wody zatoki. Widziała ciemne kontury przysadzistych ceglanych wież miasta Pentos na tle zachodzącego słońca. Słyszała śpiewy czerwonych kapłanów, którzy rozpalali nocne ognie, a także krzyki obszarpanych dzieci, bawiących się za murami posiadłości. Przez chwilę żałowała, że nie może być z nimi, biegać boso do utraty tchu, ubrana w łachmany, bez przeszłości i przyszłości, bez perspektywy uczt w pałacu khala Drogo. Gdzieś jeszcze za zachodzącym słońcem, za wąskim morzem, znajdowała się kraina zielonych wzgórz, kwiecistych łąk i rwących rzek, gdzie wśród błękitnoszarych gór wyrastały wieże z ciemnego kamienia i gdzie rycerze spod różnych chorągwi potykali się w turniejach. Dothrakowie nazywali tę krainę Rhaesh Andahli, ziemią Andalów. Mieszkańcy Wolnych Miast nazywali ich Westeros, a ich kraj Królestwem Zachodzącego Słońca. Jej brat zaś używał prostszej nazwy. „Nasza ziemia”, mówił po prostu. W jego ustach słowa te brzmiały prawie jak modlitwa. Jakby wierzył, że bogowie usłyszą go, jeśli tylko będzie je powtarzał wystarczająco często. „Nasza”, mawiał, „nasze dziedzictwo. Odebrana nam podstępem, lecz wciąż nasza, na zawsze nasza. Nie wolno kraść niczego smokowi, o nie. Smok nie zapomina”. STRONA 25Może smok pamiętał, ale nie Dany. Nigdy nie widziała ziemi za wąskim morzem, którą jej brat uważał za ich własność. Wszystkie miejsca, o których opowiadał jej brat, ich nazwy – Casterly Rock, Orle Gniazdo, Wysogród, dolina Arryn, Dorne, Wyspa Twarzy – były tylko słowami. Viserys miał osiem lat, kiedy opuścili Królewską Przystań uciekając przed nadciągającymi wojskami Uzurpatora, lecz Daenerys była jeszcze wtedy w łonie matki. Brat tak często opowiadał Dany o tamtej ziemi, że czasem potrafiła sobie wyobrazić pewne sceny. Widziała blask księżycowych promieni migocących na czarnych żaglach w czasie ucieczki nocą na Smoczą Wyspę. Jej brat Rhaegar walczył z Uzurpatorem na krwawych wodach Tridentu i zginął za kobietę, którą kochał. Potem psy Uzurpatora, jak Viserys nazywał lorda Lannistera i Starka, splądrowały Królewską Przystań. Księżniczka Elia z Dorne błagała o litość, kiedy odebrano jej od piersi potomka Rhaegara i zabito go na jej oczach. Wypolerowane czaszki ostatnich smoków patrzyły pustymi oczyma w sali tronowej, jak Królobójca złotym mieczem otwiera gardło ich ojca. Dany urodziła się na Smoczej Wyspie dziewięć księżyców po ich ucieczce, w czasie letniego sztormu, który niemal zburzył umieszczoną na wyspie twierdzę. Podobno była to straszna burza. Zmiotła tangaryńskie statki, ciskając w spienione wody wąskiego morza kamienne bloki, zerwane z przedmurzy. Jej matka umarła w czasie porodu, czego Viserys nigdy jej nie wybaczył. Smoczej Wyspy także nie pamiętała. Uciekli, zanim brat Uzurpatora i jego ludzie wyruszyli na dopiero co zbudowanych statkach. Wtedy w ich posiadaniu pozostała już tylko Smocza Wyspa odwieczna siedziba ich rodu. Jednak nie na długo. Uknuto spisek, na mocy którego mieli zostać sprzedani Uzurpatorowi, lecz którejś nocy Ser Willem Darry wraz z czterema wiernymi mu ludźmi wdarli się do pokoi dziecinnych i wykradli ich razem z niańką. Uciekli na statku pod osłoną nocy i schronili się bezpiecznie na wybrzeżu Braavos. Jak przez mgłę pamiętała ser Willema: ogromny jak niedźwiedź, prawie ślepy i siwy, grzmiał, wydając polecenia ze swojego łóżka, w którym leżał złożony chorobą. Słudzy bali się go jak ognia, lecz on zawsze był miły dla Dany. Nazywał ją „małą księżniczką”, czasem zwracał się do niej „moja pani”. Dłonie miał miękkie, jakby pokryte starą skórą. Nigdy nie opuszczał swojego łóżka, dlatego jego komnatę wypełniał nieustannie gorący, wilgotny i słodkawy smród choroby. Wtedy mieszkali w Braavos. Miała tam swój pokój, a przed jej oknem rosło drzewo cytrynowe. Po śmierci ser Willema służba rozkradła pieniądze, jakie im pozostały, i niedługo potem musieli opuścić ogromny dom. Dany płakała, kiedy zamknęły się za nimi na zawsze czerwone drzwi. Od tamtej pory wciąż wędrowali, z Braavos do Myr, z Myr do Tyrosh i dalej do Qohor, Volantis i Lys, nigdzie nie zatrzymywali się na długo. Jej brat nie pozwalał na to. Wciąż powtarzał, że zbiry Uzurpatora depczą im po piętach, chociaż Dany nigdy nie widziała żadnego.
10 ras psów, które wyglądają jak wilki. 6 de sierpień de 2021. Wiele osób uważa, że psy przypominają wilki, ponieważ są potomkami bezpośrednio od nich, jednak niektóre badania zaczynają wykazywać, że pies tak naprawdę nie pochodzi od wilka, jak sądzono. Mimo to oba zwierzęta należą do rodzaju Psi (jak szakale, kojoty czy
Sugestie Dodaj film Zaloguj się Załóż konto Wiadomości Repertuar kin Obejrzyj online Filmy TV Społeczność Quizy Filmy Seriale Komedie 2022 Horrory 2022 Netflix HBO Max Disney+ PrimeVideo zobacz więcej Przeszukaj katalog Zestawienie najlepszych i najpopularniejszych filmów w których występuje relacja mężczyzna-kobieta, karmienie piersią. Zobacz zwiastuny, oceny, oraz dowiedz się kto reżyserował i jacy aktorzy występowali w tych filmach. Film 2010 od 16 lat Komedia, Romans Jest to historia samotnej kobiety, która zwraca się ku sztucznemu zapłodnieniu w odpowiedzi na tykanie jej biologicznego zegara. Niespodziewanie postanawia zrealizować plan B, gdy test ciążowy okazał się pozytywny, a do tego znalazła wymarzonego partnera. Film 2005 1g. 34m. od 16 lat Kryminał, Dramat Historia pochodzącego ze slumsów Tsotsi – młodego członka gangu, który na skutek dramatycznych wydarzeń kradnie auto pewnej Amerykanki, nie zauważając znajdującego się na tylnym siedzeniu dziecka. Konfrontacja brutalnego przestępcy z niewinnym trzymiesięcznym niemowlakiem przyniesie niespodziewane skutki. Film 2009 1g. 40m. od 16 lat Komedia Doug Billings za kilka dni ma ślub, koledzy postanawiają więc urządzić mu niezapomniany wieczór kawalerski w Las Vegas. Dzień później Phil, Stu i Alan budzą się w zdemolowanym pokojach hotelowym, nie pamiętając niczego z ostatniej nocy. Co gorsza brakuje pana młodego i nikt nie wie co się z nim stało. Przyjaciele postanawiają więc, korzystając z pozostawionych wczoraj wskazówek odszukać go i przekonać się co tak naprawdę wczoraj robili. Film 2008 1g. 42m. Horror, Dramat Marie (Eline Kuppens) to utalentowana biegaczka, która właśnie zakwalifikowała się na Mistrzostwa Świata. Niestety, ciągłe treningi odbiły ślad na jej zdrowiu i lekarz zakazał jej na miesiąc przygotowań. Młoda dziewczyna nie może znaleźć sobie zajęcia, dlatego korzysta z okazji i wprowadza się do nowo poznanego mężczyzny, Bobby'ego (Matthias Schoenaerts). Spokój zakłóca jej wiadomość, że poprzednia właścicielka mieszkania jej nowego chłopaka zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Marie podejmuje śledztwo w tej sprawie. Słowa kluczowe ambicja (3) aresztowanie (3) broń (3) ciąża (3) dziecko (5) fotografia (3) głupota (3) jedzenie (3) kobieca nagość (5) krew (5) macierzyństwo (3) magia (3) morderstwo (4) męska nagość (5) młoda kobieta (3) młodość (3) na podstawie powieści (3) nagi pośladek (3) nagość (5) pan młody (3) pijaństwo (4) pocałunek (4) podejrzenie (3) policja (3) porwanie (3) poród (3) przyjaźń (3) relacja brat-siostra (3) relacja matka-córka (3) relacja matka-syn (3) relacja mąż-żona (3) retrospekcja (3) seks (5) spadek (3) starzenie (3) strzelanie z łuku (3) tajemnica (3) ucieczka (3) uderzenie (3) walka (4) wino (3) wymiociny (3) zakładnik (3) związany (3) zwłoki (3) śmierć (3) śmierć bliskiego krewnego (3) śmierć ukochanej osoby (3) Przeszukaj katalog Sortuj
40, 14 zł. GRA O TRON TOM 1 PIEŚŃ LODU I OGNIA. 49,13 zł z dostawą. dostawa pojutrze. 699, 00 zł. GRA O TRON SEZONY 1-8 4K ULTRA HD KOMPLET PL. darmowa dostawa. Ostatnio pokazywaliśmy zdjęcia 36-letniej Jade Beall, amerykańskiej fotograf, która chcąc pokazać piękno macierzyństwa, stworzyła serię zdjęć przedstawiających kobiety karmiące piersią. Fotografie Beall zostały usunięte z Facebooka. Problem polegał na tym, że sfotografowane dzieci były już całkiem duże. Ona sama karmiła w ten sposób 3,5-letniego syna. Przypomnijmy: Amerykańska fotograf KARMI PIERSIĄ... 3,5-letniego syna! Zdjęcia pokazuje na FacebookuPodobna do Beall jest Maha Al Musa, 52-letnia Australijka, która karmi piersią swoją... 6-letnią córkę. Przekonuje, że to zupełnie normalne, a dziewczynka otrzymuje w ten sposób najlepszy pokarm z możliwych. Maha Al Musa karmi ją publicznie, na przykład w drodze do mnie pedofilką, ale ja wiem, co jest najlepsze dla mojego dziecka. Ludzie mogą sobie mówić, co tylko chcą, ale ja wiem, co robię jako matka - wyjaśnia. Wychowałam już trójkę dzieci, które wyrosły na pięknych i inteligentnych ludzi. Rozumiem krytykę, ale ona rzadko dotyczy karmienia piersią, tylko uderza w moje kobiety pokazali twórcy popularnego australijskiego programu. Podobno jej córka, 6-letnia Aminha, nie chce być już karmiona piersią, za wyjątkiem wieczorów i jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze mi tej dziewczynki. Zdjęcia wszędzie, koledzy i koleżanki w szkole nie dadzą jej spokoju. Szkoda dzieckaMoże po prostu przyzna, że chce, by jej córka, zapewne ostatnie dziecko, była zawsze jej malutkim dzidziusiem, który zawsze jej trochę to nie jest bedzie je karmic do 18tki?;/!Dziecko nie ma szans zgubić zębów mlecznychNajnowsze komentarze (460)jestem mama 5 latki...dziecko samo odstawilo piers...chociaz dlugo karmilam. ten okres,jest,najpiekniejszy dla,matki . i dziecka... tylko my nie odnosilismy sie publicznie....ja też karmiłam 4 lata i moja córka wyrosła na wspaniałą zdrową kobietkępampersa też to dziecko nosi, żal mi gochora kobieta jak nic,to pewnie dlatego,ze ja urodziła bedąc starym próchnem na macierzyństwo inaczej nie da sie tego wytłumaczycmagia ksiezyc...7 lat temupodziwiam ją niesamowita więź z żałuje ze posłuchałam głupich ludzi i karmiłam swoją tylko 3 sie lepiej czepiajcie tych matek co biją,albo topia w rzece a nie wielkie oburzenie bo matka dluzej niz to standard przewiduje karmi WLASNE Chyba zapomnieliście jak Wasze Mamy Was karmiły. Proponuje podpytać, bo kiedyś to i chłopaków 7-letnich na cycku chowano. ;)powinno się psycholce zabrać dziecko,bo napewno normalna ona niejestte pierdoloną fetyszystkę trza ninimum wsadzić do p*****a te zboczonom babesame negatywne komentarze, mamy naprawde obrzydliwy narodbaba nienormalna i dzecko tez pokrecone.....to już jest nienormalne , dziecko się karmi do roku , potem to tylko przyzwyczajenie jest i nie ma nic dobrego dla dzieckaNo cóż, wychowałam dwoje dorosłych już dzieci, karmiłam je piersią, co uważam za bardzo dobre, ale karmienie 3,5 czy 6 letniego dziecka jest jakieś takie, co najmniej dziwne, że nie określę tego dosadniej. Ale jeśli tak matki chcą, niech karmią, tylko niech się z tym tak nie afiszują. To nie jest reklama karmienia piersią, przynajmniej w moim mniemaniu.
W ramach wcześniejszych badań zauważono, że karmienie piersią może zmniejszyć ryzyko wystąpienia różnych chorób. Dotąd jednak nikt nie próbował oceniać wpływu długości karmienia piersią na ryzyko alzheimeryzmu. Zespół Fox zebrał grupę 81 kobiet w wieku 70-100 lat. Niektóre panie miały alzheimera, inne nie.
Początkowo chciałam aby był to tekst tylko o książce, która od kilku miesięcy, nieustannie tak samo mocno pochłania moje dziecko…. Jakiś czas temu przedstawiciel firmy Miko Poznań będącej wyłącznym dystrybutorem wózków Mutsy w Polsce zwrócił się do nas z propozycją… Nie macie pojęcia ile doniesień ze świata nauki pomijamy na blogu uznając, że udowadniają one oczywiste oczywistości z których każdy… Parę dni temu opublikowałam tekst, który zrobił prawdziwą furorę w internetach (klik). Wpis był napisany na kolanie i podkreślał użyteczność… Luuudzie! Jaka ja jestem ostatnio zmęczona. Nie mam na nic siły – ani na sprzątanie, ani gotowanie, ani na tworzenie… Wiecie, że dziś Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci? W związku z tym (a także tym, że 98% z Was i… Po lekturze TEGO tekstu wiecie już, że nie ma uniwersalnego i najlepszego dla wszystkich maluchów momentu na rozpoczęcie odpieluchowania. To… No właśnie, kiedy? Mnie osobiście się nigdy nie spieszyło do odpieluchowania Pierworodnej. Odkładałam to jak mogłam aż w końcu nadejszedł… Fragment maila od czytelniczki: „…Wiadomo, że karmienie piersią jest bardzo korzystne dla noworodka, niemowlaka, ale co dalej? Część psychologów, pediatrów… Któż nie chciałby zobaczyć swojego Dziecka jako wrażliwego, empatycznego, dobrego, mądrego, zaradnego, otwartego, wolnego, poczciwego Dorosłego? Pomiędzy D jak Dziecko… 4. Umożliwiać natychmiastowy i nieprzerwany kontakt „skóra do skóry” i wspierać matki w rozpoczęciu karmienia piersią, tak szybko jak tylko będzie to możliwe po porodzie. 5. Wspierać matki w rozpoczęciu i utrzymaniu laktacji oraz w radzeniu sobie z trudnościami związanymi z karmieniem piersią. 6.
Akcesoria do karmienia piersią Karmienie piersią może być szybsze i łatwiejsze dzięki różnego typu akcesoriom dla młodych mam. W naszym asortymencie znajdują się poduszki do karmienia, nakładki na pierś, laktatory, maści na brodawki czy pojemniki do przechowywania mleka matki. Do wyboru są produkty wielu marek, Medela, MAM, Nanobebe, Philips Avent, Simed, Nuk, Neno, Lovi, Lansinoh czy Canpol Babies. Poduszki do karmienia Poduszka do karmienia zwiększa zarówno komfort dziecka, jak i jego mamy. Jej funkcją jest podtrzymywanie ciała, dzięki czemu odciąża kręgosłup oraz redukuje napięcie szyi. Najczęściej w środku poduszki znajduje się antyalergiczne wypełnienie z poliestru lub włókna sylikonowego. W ofercie są dostępne produkty z różnymi wzorami poszewek oraz w wielu wersjach kolorystycznych. Laktatory ręczne i elektryczne Przydatne akcesorium dla karmiącej matki to również laktator. Jego używanie pozwala w dyskretny sposób odciągać mleko. Pobudza naturalny proces jego wytwarzania, a także ułatwia karmienie. Laktator ręczny wymaga samodzielnego naciskania rączki, podczas gdy model elektryczny umożliwia zautomatyzowanie procesu odciągania mleka z jednej piersi lub dwóch jednocześnie. W naszej ofercie można znaleźć laktatory elektryczne 2-fazowe, które działają w sposób naśladujący naturalny rytm ssania niemowlęcia. Lejki zazwyczaj powstają z tworzywa silikonowego, dzięki czemu dobrze dopasowują się do kształtu piersi kobiety. Można zdecydować się na laktator z podświetleniem LED. Przechowywania mleka matki W naszym asortymencie znajdują się również pojemniki i torebki do przechowywania mleka oraz innego pokarmu dla dziecka. Są przystosowane do umieszczania w lodówce lub zamrażarce. Niektóre modele nadają się do mycia w zmywarce. W ofercie są także dostępne pojemniki z miarką oraz naklejkami do oznaczania żywności. Nakładki na pierś do karmienia Karmiące matki mogą również korzystać z kapturków do karmienia. Są to sylikonowe nakładki, które chronią podrażnione brodawki podczas ssania piersi przez niemowlę. Odpowiednio wydłużają zarazem wklęsłe i płaskie brodawki. Przejrzyj znajdujące się w tej kategorii akcesoria dla karmiących matek. Wybierz produkty, które pomogą ci dostarczać maluszkowi naturalny pokarm. więcej
Król Viserys I Targaryen – piąty król z dynastii Targaryenów zasiadający na Żelaznym Tronie. Wstąpił na tron po swoim dziadzie, Starym Królu Jaehaerysie I. Viserys kontynuował prosperujące i pokojowe panowanie swojego poprzednika, ale ziarna wojny domowej znanej jako Taniec Smoków, zostały nieumyślnie zasiane za jego panowania. Opis Opis Żelowy okład z kapusty Brassi Pharma to jedyny taki produkt na rynku, który skuteczność swojego działania zawdzięcza zawartemu w nim naturalnemu ekstraktowi z kapusty BrassitechTM.;Żelowy okład firmy Brassi Pharmana na obolałe piersi został stworzony na bazie ekstraktu z kapusty pozyskiwanego w naturalny sposób. Preparat jest doskonałą alternatywą dla okładów z liści kapusty, które stosują matki karmiące mające problemy z obrzękniętym i obolałym biustem. Kapusta swoje szczególne właściwości w zakresie leczenia stanów zapalnych zawdzięcza swojemu unikalnemu składowi. Według raportu z Platformy Reaxys w roślinach należących do brassicaceae występuje aż 409 różnorodnych substancji. Wśród nich znajdują się wolne aminokwasy, substancje mineralne, mikroelementy, witaminy (C, A, B1, B2, B3, B6, B7, B12, K, PP, E, tzw. witamina U), a także karotenoidy, polifenole, tiosulfiniany, glukozynolany oraz naturalne izotiocyjaniany i indole. Zawarte w preparacie substancje aktywne, minerały, witaminy i kwasy organiczne, sprawiają, że żel łagodzi podrażnienia brodawek oraz wspomaga procesy regeneracyjne naskórka. Skóra piersi po jego zastosowaniu staje się miękka w dotyku, jędrna i gładka oraz mniej wrażliwa. Preparat jest bezpieczny dla kobiet w ciąży, kobiet karmiących oraz dzieci (nie trzeba zmywać przed karmieniem). Nanieś żel na dłonie i wmasuj delikatnie w piersi. Efekt ukojenia jest nieco bardziej intensywny, kiedy żel jest przechowywany w lodówce. Warto wiedzieć: Zawiera 97,67% składników pochodzenia naturalnego Bez substancji zapachowych Przebadany dermatologicznie Zawartość 75 ml Aqua, Glycerin, Xanthan Gum, Brassica Oleracea Capitata Leaf Extract, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Alcohol. Dane szczegółowe Dane szczegółowe Recenzje Recenzje Dostawa i płatność Dostawa i płatność Prezentowane dane dotyczą zamówień dostarczanych i sprzedawanych przez . „Jestem położną od 9 lat, mamą od 5 – karmiłam piersią oboje swoich dzieci i wiem, że początki karmienia piersią mogą mocno zaskoczyć i przysporzyć wiele problemów. Moim celem jest przygotować Ciebie droga mamo, do nowej roli życiowej, w której jednym z głównych zadań jest karmienie dziecka.

W Polsce publiczne karmienie piersią wciąż budzi ogrom kontrowersji. Z falą krytyki każdego dnia muszą zmagać się matki, które zdecydowały się przedłużyć karmienie piersią o kilka miesięcy po zalecanym terminie odstawienia. Promotorką długiego karmienia mlekiem matki jest wśród celebrytów Patrycja Sołtysik, młoda żona Andrzeja dwójki dzieci, Adele Allan postanowiła pójść o krok dalej. Oprócz tego, że wciąż karmi swojego 6-letniego i 2,5-roczną córkę piersią zdecydowała się nie posyłać dzieci do szkoły, nie korzystać z opieki lekarskiej i nie ustalać dzieciom żadnych naszej rodzinie nie ma żadnych ustalonych zasad. Dzieci nie są za nic karane. Same zdecydują co jest dobre, a co złe - mówi w wywiadzie. Swoją decyzję uzasadnia chęcią wychowania ich na ludzi nieograniczonych żadnymi schematami myślowymi:Zależy mi, aby moje dzieci były w pełni wolne, nieograniczone żadnymi schematami myślowymi. Chcę, aby same odkryły kim są, kim chcą być i aby żyły w taki sposób, który pozwoli im na spełnienie - zaczęło się już przy pierwszym porodzie, który odbył się bez ingerencji lekarza. Pępowina po urodzeniu dzieci nie została odcięta. Małżeństwo postanowiło zaczekać, aż odpadnie razem z łożyskiem. Cały proces trwał 6 dni. Podczas tygodnia oczekiwania na uwolnienie się od pępowiny łożysko zaczęło się rozkładać. Nieprzyjemny zapach starali się zniwelować posypując je... solą i płatkami nie uczą się ani czytać, ani pisać. Nie znają cyfr i liter. Matka uważa, że jej syn "uczy się siebie" dzięki stymulującym zabawkom, które i jej mąż Matt cały czas muszą stawiać czoło ostrej krytyce ze strony rodziców i lekarzy. Uważają jednak, że sami wiedzą, co jest najlepsze dla ich tak uważacie?**Ślotała zachęca do publicznego karmienia piersią: "Absolutnie można to robić"**Oceń jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze obrzydliwego rozkladajace sie lozysko i zlaczone z noworodkiem a na jakich doroslych wyrosna te dzieci i jak dostosuja sie do reszty cywilizacjiNie no z jednej strony rozumiem brak sztywnych zasad Ale karmienie piersią w tym wieku i analfabetyzm to już jest ludzi powinno się zamykać w psychiatryku albo że chora kobieta...:(Najnowsze komentarze (599)Takie ameby nie powinny mieć dzieci. Ciekawe, jak z analfabetyzmem poradzą sobie w normalnym świecie i czy podziekują psychicznym rodzicom za którzy leczyli sie psychicznie bądż leczą nie powinni wogóle zakładać rodzinstarzy psychiczni i nie powinni wogóle mieć dzieci bo ich nie potrafia wychować debileJak tak bardzo ma być naturalnie, to trzeba było pępowinę odgryźć jak robi każdy porządny dzieci - będą analfabetami, ciekawe kto ich zatrudni do pracy!co za hipokryzja, to mamy wolnosc i tolerancje czy nie? jak chce to niech karmi i nic nikomu do małpa, dzieci będą miały przechlapaneNawet w świecie zwierząt panują pani ma chyba jakieś problemy z psyche, bo takie relacje nie są jakas dewiacja ... zboczona baba prokurator powinien sie tym zająć!!! zniszczy dziecku psychike !!!!!!!Karmienie piersią jest OK ale ta kobieta to straszny końmoze Ona lubi miec ciagle suta ciagnietego,podnieca ja to:D:D,męża przy cycku przeciez nie uwiesi:D:DJak dla mnie podjezdza to juz pod patologie z calym szacunkiem do karmiacych ale w wieku 6 lat to nie jest normalnesyn zabije ojca, na co matka, eee nic sie nie stało/ zero regół

Promocja karmienia piersią. 19.10.2022. Na podstawie art. 14 ust. 1 w zw. z art. 13 pkt 1 ustawy z dnia 11 września 2015 r. o zdrowiu publicznym (tj. Dz. U. z 2022 r. poz. 1608) zwanej dalej „ustawą”, i Narodowego Programu Zdrowia na lata 2021–2025, stanowiącego załącznik do rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 30 marca 2021 r. w
Gra O Tron Karmienie Piersią. HD 8513 5 min. Masaż Mężczyzny Youtube. HD 4016 7 min. Małe Jądra U Dorosłego Mężczyzny. HD 23134 2 min. Karmienie.
ሰεፆ ቻծዉχեፂαтуб πА мук
Ιфо озвиκոծФሑγе щаգαжигፎ
Омаврካдէ մуցιሂуቯаթУтруሺу иχиֆθфοтθ
Υդጥբ օψዧኡКምваቲኺ оχ θвሣзοχ
Քуни уኢዓзኔуթивс ехрሕсви
Побυч еζαпеб ηዟклиկаቾθпУтеቤисни адо րጮфሼፖθшυ
Pycelle – Wielki Maester z Cytadeli, który służył w Królewskiej Przystani i zasiadał w małej radzie przez ponad 40 lat. Pycelle wykuł swój łańcuch za panowania króla Maekara I Targaryena, a pierwszym królem, jakiemu służył, był Aegon V Targaryen. Pod koniec Rebelii Roberta, doradził Aerysowi II Targaryenowi, aby ten otworzył bramy Królewskiej Przystani Tywinowi
Monopoly gra o tron Karmienie dziecka - porównanie cen akcesoriów dziecięcych w sklepach internetowych. Polecamy Bidon 370 ml Gra o Tron - Ceneo.pl
Mięta, a karmienie piersią. Mentol zawarty w mięcie powoduje hamowanie laktacji, więc jeśli chcemy karmić dziecko piersią, nie powinnyśmy spożywać mięty [4]. Czystek, a karmienie piersią. Czystek jest rośliną o działaniu antyoksydacyjnym oraz hamującym rozwój bakterii, wirusów i grzybów.
Art. 187 par. 1 k.p. stanowi, że pracownica karmiąca dziecko piersią ma prawo do dwóch półgodzinnych przerw w pracy, które są wliczane do czasu pracy. Natomiast p racownica karmiąca więcej niż jedno dziecko ma prawo do dwóch przerw w pracy, po 45 minut każda. Art. 187 k.p. nie określa, w jakich porach pracownica może korzystać z
Viva Najpiękniejsi. Kokosimo. | 11.10.2023 4:10. Lara Gessler melduje, że skończyła KARMIĆ PIERSIĄ. Osobliwa reakcja męża: "Piersi WRESZCIE wrócą na swoje miejsce, czyli DO TATY". 292. W
Według klasyfikacji Briggs’a wpływ izotretynoiny na bezpieczeństwo dzieci karmionych piersią, których matki są leczone tą substancją jest nieznany, jednak prawdopodobnie jest ona toksyczna. Nie wiadomo czy izotretynoina jest wydzielana do mleka, jednak w związku z tym, że jest pochodną witaminy A, taki scenariusz powinien być

Jeżeli czujesz, że nie jesteś gotowa na karmienie piersią w miejscach publicznych, możesz zacząć od podawania dziecku swojego pokarmu z butelki. Prawda jest taka, że nie we wszystkich lokalach czy sklepach można znaleźć wygodne siedzisko do ułożenia się z dzieckiem i nie ma tam sprzyjającej atmosfery do karmienia.

Karmienie piersią: Decyzje, problemy, wątpliwości. Na kilka lat przed decyzją o rodzicielstwie przeprowadzałam wywiad z najpopularniejszą polską doradczynią laktacyjną. Czułam się, jakbym rozmawiała z astrofizyczką. Temat był dla mnie równie odległy jak gwiazdy na niebie. Wydawał się jednocześnie błahy i przerażający.

Najpopularniejsza wśród karmiących mam. 1. Usiądź wygodnie. 2. Pod plecy podłóż poduszkę – „wymusi” ona wyprostowanie kręgosłupa i odciąży go. 3. Ułóż dziecko w pozycji „brzuszek do brzucha” tak, aby jego główka spoczywała na Twoim przedramieniu lub ewentualnie na specjalnej poduszce ułatwiającej karmienie. 4.

rXLk0.